Aleksandra Bryl : „Jestem sobą”

ola brylPolecam wywiad Damiana Koczkodona  z Aleksandrą Bryl :
– Alex, pisząc o sobie wspominasz początkową fascynację prostym keyboardem Yamahy. Na czym grasz  i komponujesz obecnie? 
A: Tak, zgadza się, moim pierwszym instrumentem był keyboard Yamaha PSR – Porta Sound. Dostałam go od taty, kupił go w Niemczech od Turka na flohmarkt (pchli targ). Był to sprzęt używany na baterie – 1,5 oktawy, właściwie jak dla dzieci. Zaczęłam na nim grać od razu ze słuchu. Obecnie pracuje na: Roland U20, Korg Triton LE, Korg MS2000 oraz na organach elektrycznych Viscount – wersja Odeon De Luxe. W zależności od tego jaki komponuje utwór, używam innego instrumentu jak również barwy z komputera.
– Masz już za sobą pierwsze występy na żywo, poznałaś muzyków, walczyłaś z tremą. Niestety, nie było mi dane być tego widzem. Szkoda, bo to na pewno były fascynujące chwile. Możesz podzielić  się kilkoma wrażeniami z imprez w których wzięłaś udział?
A: Pierwsze wrażenie to – trema, która motywowała mnie do działania, coś jak dreszczyk emocji. Pierwszy debiut – zdenerwowanie, oswojenie się ze sceną i publiką. A potem nastąpiła euforia, ekstaza, jakby sceny nie było – tylko ja i instrument.
– Koszty tłoczenia płyt są z roku na rok coraz tańsze. Kilka Twoich utworów dostępnych w Internecie złożyłoby się już na jakiś album. Nosisz się z zamiarem wydania płyty, choćby do  rozpowszechnienia w gronie znajomych?
 A: W małym nakładzie (do 500 płyt) jak najbardziej. Byłby to taki album promujący moją debiutancką twórczość.
 
 – Od jakiegoś czasu mieszkasz za granicą, w miejscowości znanej chociażby z koncertów jakie dał tam kiedyś zespół Tangerine Dream. Czy czujesz się podatna na lokalne piękno tej okolicy i czerpiesz   z tego źródła jakieś inspiracje? 
A: Tak, mieszkam w Sheffield, mieście znanym z koncertów, ale co do piękna tej okolicy… Bardziej inspirująco działają na mnie kontrasty tego miasta, moja wyobraźnia oraz wszystko to co spotyka mnie każdego dnia.
– W nadesłanych mi Twoich muzycznych materiałach jest kilka ćwiczeń na fortepian. Przyznaję że grasz  je swobodnie. Skończyłaś szkołę muzyczną?
A: Nie kończyłam szkoły muzycznej. Brałam prywatne lekcje muzyki, ucząc się nut. Wydaje mi się, że talent odziedziczyłam po dziadku, który był multiinstrumentalistą. Dziadek miał swój band jazzowy, grał w latach 70. i 80. Jego ulubione instrumenty to saksofon i fortepian.
– Stworzyłaś 15 minutową kompozycję do projektu CES. To jednorazowy pomysł na większą formę, czy można się spodziewać podobnych dokonań w przyszłości? 
A: Nigdy nie wiem co mnie natchnie, nigdy nic nie wiadomo co do weny twórczej, kiedy się pojawi. Ale w każdej chwili jestem gotowa zmierzyć się z tego rodzaju projektem jak CES.

– Większość Twoich nagrań to muzyka prężna i żywiołowa. Masz więc w sobie pewnie dużo   sił twórczych. A muzyka jaką grasz na fortepianie jest zupełnie inna. To dwie strony Twojej natury, czy podporządkowanie się pewnej konwencji?

A: Pewnie dwie strony natury. Wiesz, każdy człowiek ma w sobie dobro i zło, tak samo i ja. Raz gram wspaniały utwór na fortepianie, a innym razem komponuje jakąś szaloną muzykę na syntezatorze.
Nie podporządkowuję się niczemu, jestem sobą i gram to co chce, kiedy chce i na czym chce.

– Obserwujesz świat i dokładasz do niego swoją cząstkę. Czego jeszcze możemy się spodziewać po Twojej muzycznej wyobraźni?

A: Wykorzystuję swoja wyobraźnię nie tylko grając muzykę, ale również malując grafiki na szkle, szkicując krajobrazy i zwierzęta. Ale w muzyce jestem typem obserwatora staram się grać barwnie i żywiołowo.
– I niewątpliwie Ci to wychodzi. Dysponujesz potencjałem jaki jeszcze nie raz przełoży się na dźwięki. Życzę Ci abyś mogła się dalej spełniać w tym co tak lubisz – graniu muzyki, pozyskiwaniu dla niej sympatyków i czerpania z tego głębokiej satysfakcji.
Damian Koczkodon