Przeżyjmy to jeszcze raz. Manuel Göttsching wystąpił jako gwiazda wieczoru podczas drugiego dnia XV edycji Festiwalu Ambient w Gorlicach. Byłem już wcześniej na Jego koncercie we wrześniu 2012 roku, który miał miejsce w Warszawie, w malowniczym, kosmicznym otoczeniu Centrum Nauki Kopernik. Manuel wówczas zagrał fantastyczne show, którego atrakcją były surrealistyczne wizualizacje w połączeniu z muzyką z minimalistycznej płyty „E2-E4”. Wyjątkowy nastrój podczas eventu w Warszawie spowodował, że ponownie wybrałem się na koncert. Wracając do występu niemieckiego artysty w Gorlicach spodziewałem się, że będzie to kompilacja utworów granych podczas innych występów w zeszłym roku w Europie. Jakież było moje zdziwienie, kiedy usłyszałem znane utwory w całkowicie nowej aranżacji. Tym razem muzyk zaskoczył mnie.
Muzyk rozpoczął od mocnego uderzenia. Dynamiczny początek w postaci pulsacyjnego beatu oraz basu sprawiał wrażenie, że kameralna sala w Gorlickim Centrum Kultury zaczęła się wznosić oraz falować. Po chwili rozbrzmiały soczyste solówki grane przez Manuela na analogowym syntezatorze. W drugiej części Göttsching grał dalej na syntezatorze. Gra przypominała zabawę dźwiękami. W trzeciej odsłonie artysta jakby stonował, ale tylko na chwilę, by zaraz wrócić do dynamicznej gry na klawiaturze. Dopiero później skojarzyłem sobie, że jest to jeden z utworów, który był grany podczas jednego z koncertów w Japonii: „Trunky Groove”. Wprowadzenie nowych aranżacji spowodowało, że utwór ten może być śmiało grany podczas tanecznych imprez. To był dobry prognostyk na dalszą część wieczoru.
Przed kolejnym epizodem Manuel Göttsching powitał licznie zgromadzoną publiczną w Gorlickim Centrum Kultury. Podziękował za zaproszenie Tadeuszowi Łuczejce oraz wspomniał krótko o poprzednich wizytach w Polsce i powiedział co zaprezentuje podczas tamtego wieczoru. Kolejne dzieło, „Shuttlecock”, to niesamowita nieziemska podróż ukwiecona dynamicznymi brzmieniami oraz piękną solówką na gitarze. Początek to przede wszystkim rytmiczne sekwencje z analogowego syntezatora. Jako drugie tło stanowi artystyczne rozwinięcie gry na gitarze. Po niedługim czasie Göttsching gra raz szybciej, raz wolniej, niczym wznosząca się fala morza, wprawiając słuchacza w błogi nastrój. W kolejnej części słychać wyraźnie, że muzyka zaczyna potęgować i nabierać siły. Gitara Manuela zaczyna śpiewać elektryczne pieśni, są w nich chwile płaczu i radości. Najbardziej spodobał mi się środek, kiedy Manuel Göttsching ujawnił swój wielki kunszt artystyczny. Kiedy emocje już opadły, nastąpiło decrescendo oraz zwieńczenie tego świetnego utworu. Pierwotna wersja „Shuttlecock” jest bardzo spokojna i delikatna. Nie zawiera tyle energii, co wersja grana przez Manuela w Gorlicach. Ta wersja ma u mnie duży plus.
Trzecia część koncertu była bardzo podniosła oraz …..romantyczna. Manuel Göttsching, to nie tylko jeden z najlepszych gitarzystów oraz klawiszowców na świecie, ale i też mistrz nastroju. Wzniosły, uroczysty początek „Dream”, wspomagany przez syntetyczny Wiatr Czasu czyni prawdziwą perełkę występu Göttschinga w Gorlicach. Po kilku minutach następuje rozwinięcie kompozycji. Twarde, aczkolwiek stonowane sekwencje dają wielką siłę. Na tle tych akordowych melodii rozbrzmiewa kolorowy temat główny grany przez Manuela na syntezatorze. Rozpoczyna się zatem muzyczna, romantyczna opowieść o poszukiwaniu upragnionej miłości. Podobnie jak podczas „Trunky Groove” Göttsching troszeczkę improwizował grą na syntezatorze. W połowie „Dream” Manuel Göttsching zagrał partię solową na gitarze. Na początku był to nieśmiały początek, jakby artysta poszukiwał punktu zaczepienia. Po chwili nastąpiła pełna ekspresja brzmienia stylu gry Göttschinga. Był to motyw przewodni tej aranżacji, który był bardziej rytmiczny od tej wersji, którą znam z płyty studyjnej. Po kilku minutach relaksującego grania na gitarze, artysta arcydzieło kończy …
Czwarty utwór, to klasyka drugiej połowy lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. „Sunrain” to najbardziej znana kompozycja w twórczości Manuela Göttschinga, pochodząca z albumu „New Age Of Earth”. Przyznam szczerze, że współczesna wersja jest bardzo udana. Podczas słuchania tego utworu, dało się poczuć wędrówkę po ziemskiej atmosferze w gorących strugach Słonecznego Deszczu. Kosmiczna atmosfera spowodowała, ze podczas grania tego utworu powróciłem pamięcią do mojego ulubionego okresu w klasycznej muzyce elektronicznej. Ostatnie trzy utwory Manuela Göttschinga „Deep Distance”, „Oyester Blues” oraz „Midnight On Mars” to wyjątkowe zakończenie XV edycji Festiwalu Ambient w Gorlicach. Nowa wersja „Deep Distance” zaczyna się leniwymi sekwencjami. Po chwili na pierwszy plan wysuwa się mocny beat, a po chwili słychać bajkowy, syntezatorowy motyw. Nowa wersja „Deep Distance” jest adresowana głównie do młodszych fanów niemieckiego muzyka, ale też i starszych wielbicieli klasycznej muzyki elektronicznej muzyki. Znam kilka wersji „Deep Distance”: wersja studyjna („New Age Of Earth”), koncertowa wersja z 1976 roku („The Private Tapes” Vol. 2”), remiks z 2006 roku („Joaquin Joe Claussell meets Manuel Göttsching”) oraz wersja koncertowa z Gorlic. Moim zdaniem wersja koncertowa jest bardzo udana. Nadaje temu dziełu dynamizm, koloryt oraz świetnie się nadaje jako muzyczne tło do projekcji wideo przedstawiających piękno matki Ziemi, krajobrazów, nieba oraz zjawisk atmosferycznych. Można to poczuć podczas słuchania solowej gry w drugiej połowie tej znakomitej pieśni.
Jeszcze publiczność nie ochłonęła z wrażenia po ostatnio granych utworach, a Göttsching nieoczekiwanie zagrał dwie relaksujące kompozycje. Pierwsza z nich, to premierowy „Oyster Blues”. Był to klasyczny kawałek w stylu rocka, wsparty sekwencjami oraz bluesową atmosferą. Nigdy go wcześniej nie słyszałem i było to dla mnie ogromne zaskoczenie, gdyż klimat tego utworu przypominał mi dokonania Manuela Göttschinga z końca lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Przed północą, na scenie po raz ostatni zabrzmiała poetycka opowieść gitary Göttschinga. Tym razem publiczność usłyszała klasyczny kawałek pt. „Midnight On Mars”, już bez improwizacji.
Manuel Göttsching potwierdza, że jest najlepszym gitarzystą na świecie oraz jego genialna muzyka na gitarze pasuje do sekwencyjnej, klasycznej muzyki elektrycznej. To jest też dowód, że artysta nie boi się eksperymentów. Na koncercie Göttschinga byłem po raz drugi i byłem pod wrażeniem jego gry. Każda ilustracja muzyczna, która była grana, została ciepło, emocjonalnie i owacyjnie przyjęta przez publiczność. Na udany koncert Manuela Göttschinga złożyła się nie tylko obecność fanów, ale też wystrój sceny, klasyczne wnętrza Gorlickiego Centrum Kultury. Przypomnę, że koncert odbywał się bez laserów i animacji, przy prostym oświetleniu. Kolejny koncert Manuela Göttschinga mogę potwierdzić, że jest to jeden z nielicznych muzyków starszego pokolenia, który potrafi wykorzystać możliwości gry na gitarze, syntezatorze, sekwencerze oraz potrafi komponować i tworzyć w podążaniu za nowoczesnymi trendami w muzyce elektronicznej.
Manuel Göttsching podczas XV Edycji Festiwalu Ambient w dniu 13.07.2013 w Gorlicach zagrał następujące utwory:
1. Trunky Groove
2. Shuttlecock
3. Dream
4. Sunrain
5. Deep Distance (nowa wersja)
6. Oyster Blues (utwór na bis)
7. Midnight on Mars (utwór na bis)
© Marcin Melka, Toruń, 16.07.2013 r.
PS. English version will be available here soon.