– Na swojej stronie piszesz o fascynacjach muzyką Klausa Schulze i Tangerine Dream. Pamiętasz dzisiaj od jakich płyt zaczęło się to oczarowanie?
– Twoja muzyka zbiera dobre recenzje od zachodnich krytyków z www.synthtopia.com, www.editionmag.com, www.electroambientspace.com, i innych. Jak tam trafiłeś?
J.S.: Dzięki wytrwałości. Od zawsze promowałem swoje muzyczne działania na ile pozwalał mi na to czas wolny. Stąd takie rezultaty. Muzyka sama się nie wypromuje, więc z czasem odkrywałem coraz więcej sposobów na to by dotrzeć do jak najszerszego grona słuchaczy. Jak tam trafić? Między innymi takimi działaniami zajmuje się moja firma Prime Sound http://www.primesound.pl/– Dotychczasowy Twój materiał to przeważnie elektronika sekwencyjna, czyli coś w czym czujesz się najlepiej, planujesz poszerzyć repertuar o pochodne gatunku?J.S.: Uwielbiam sekwencje i pulsujące dźwięki. To mnie zawsze najbardziej urzekało w muzyce Schulze’a czy Tangerine Dream. Chris Franke, czyli Mr. Sequencer, jest pod tym względem geniuszem. W większości moich nagrań pojawiają się sekwencje i rytmiczne pulsacje. Faktycznie to poszerzyłem swój repertuar – nagrywam materiał pod nazwą Dream Project – tutaj sięgnąłem po mikrofon – nagrywam piosenki w klimatach synth-pop / electro. Trochę to jeszcze zajmie, ale na razie udostępniam wersje demo: http://www.lastfm.pl/music/The+Dream+Project/demo– Jakie masz podejście do instrumentów, czy któryś z twoich syntezatorów zatrzymasz na zawsze, czy to tylko narzędzia do osiągnięcia celu?
J.S.: Jest kilka modeli syntezatorów, które chętnie bym zobaczył w moim studio… Na dzień dzisiejszy zależy mi jednak na wygodzie, oszczędności miejsca i efektywności, więc syntezatory sprzętowe, które posiadałem już dawno zamieniłem na niezłą klawiaturę sterującą i syntezatory wirtualne. Takie rozwiązanie mi w zupełności wystarcza. Myślę, że jedyne co nas ogranicza to nasza wyobraźnia. Sprzęt to tylko narzędzie. Moim ulubionym syntezatorem wirtualnym jest Novation V-Station.
– Twoja muzyka nadaje się dobrze jako tło do lektury książek SF. Przeczytałeś coś ostatnio, co by Cię szczególnie zainspirowało?
J.S.: „Maksimum osiągnięć” Briana Tracy. Obecnie słucham dużo audiobooków związanych z biznesem, motywacją i realizacją celów… To w związku z moimi obecnymi przedsięwzięciami… Jeśli chodzi o SF, zaczytywałem się i bardzo cenię Philipa K. Dick’a. Łowca Androidów na podstawie jego opowiadania to klasyka, do tego z muzyką Vangelisa…
– Ja też kocham książki Dicka. Jakbyś określił muzykę nagraną z Markiem Ashby’m z płyty The Gate? Mocno różni się od Twoich solowych nagrań?
J.S.: Gdy poznałem Marka, był już doświadczonym muzykiem. Ja wtedy byłem jeszcze w liceum i marzyłem o własnym sprzęcie do nagrywania muzyki. Więc była to dla mnie znakomita okazja… W ciągu kilku dni powstały pomysły na płytę. Myślę, że „The Gate” znacznie różni się od nagrań E=motion – moje sekwencje zapowiadały wtedy w jakim kierunku będę się rozwijał, natomiast w solówkach i budowaniu konstrukcji utworów przede wszystkim słychać umiejętności Marka. Polecam jego płytę „Dance of Shadows”. Po jej wysłuchaniu łatwo rozróżnić co kto gra na „The Gate”.
– Nic nie wiem o Twojej działalności koncertowej, jak sobie radzisz na tym poletku?
J.S.: Nie koncertuję. Na dzień dzisiejszy nie mam wystarczająco dużo wolnego czasu, aby tym się profesjonalnie zająć. Ale zobaczymy co czas pokaże…
– Jakie masz plany na przyszłość?
J.S.: Muzyka towarzyszy mi zawsze i to się nie zmieni. Jeśli o nią chodzi, niczego nie planuję, wszystko odbywa się w naturalnym tempie. Natomiast ogólnie w życiu zaczynam wybiegać coraz bardziej w przyszłość i pracuję nad tym, aby mieć więcej czasu na nagrywanie muzyki oraz spędzanie czasu z rodziną i znajomymi.
– Dziękuję za rozmowę.
J.S.: Ja również dziękuję.
http://jspruch.republika.pl/html/e_motion.html
Pingback: Muzyka E-motion do pobrania w serwisie bandcamp ! | phaedra