Konrad Kucz : „Kolaboracje dają twórczego kopa”

Konrad Kucz – artysta grafik oraz instrumentalista i kompozytor specjalizujący się w muzyce elektronicznej. Tworzy muzykę rozrywkową, poważną oraz filmową.

D.K Od lat jesteś znany jako autor spokojnych nagrań w klimacie ambient, swobodnie poruszasz się w stylistyce tradycyjnej Szkoły Berlińskiej, nie boisz się też współpracy z innymi muzykami, wokalistkami (Futro, Kozak, Kulka, Steczkowska, Kożuchowska). Czym  tłumaczysz tę artystyczną różnorodność?
K.K: Zawężanie horyzontów poprzez skupianie się na jednej artystycznej dziedzinie nie jest dla mnie twórcze. Paradoksalnie jest to też mój problem ponieważ nie potrafię się samookreślić stylistycznie, choć podobno jestem rozpoznawalny. W dzisiejszych czasach jest to o tyle niedobre że środowiskowo jestem niczyj. A to powoduje że nie jestem zapraszany personalnie na festiwale, przeglądy, sam muszę o to zabiegać. Medialnie postrzegany jestem jako FUTRO, NOVIKA, KULKA. Jest jeszcze jeden aspekt, nigdy nie sądziłem że muzyka stanie się moim zawodem wykonywanym, żyję z produkcji muzycznych. Nie ukrywam że się w tym odnalazłem, i to wbrew losowym ograniczeniom. Poznałem wielu ciekawych i zdolnych ludzi. Kontakt z nimi bywa niezmiernie inspirujący. Właśnie dlatego wzorem dla mnie zawsze pozostaną muzyczne kolaboracje Briana Eno.
 Wyobraźmy sobie że masz dobry pomysł, ale jakoś czujesz że własna realizacja nie satysfakcjonuje Cię do końca. Jest jakiś niedosyt, niezadowolenie. Wtedy kontakt z twórczą osobowością powoduje że ten dobry pomysł zaczyna nabierać blasku, potrafi się rozbudować, zmienić. Tak było przy wspólnej pracy z Bogdanem Kondrackim i Gabą Kulką. Takie kolaboracje dają też dystans do tego co robię sam. Słucham uważnie opinii innych.
D.K. : Pamiętam Twój występ z Remote Spaces sprzed wielu lat, to było bardzo ciekawe przeżycie słuchanie tych nagrań. Czy można usłyszeć Cię teraz gdzieś na żywo?
K.K: Jak wspomniałem, z chwilą kiedy zniknęły festiwale typu ZEF jako wykonawca muzyki elektronicznej nie koncertuję. Powodów jest wiele. Z pewnością klasyka elektroniczna przestała mnie interesować. Myślę że w tym zakresie powiedziałem chyba wszystko. Takim zwieńczeniem mojej epoki el-muzyki jest Generatorowa płyta. Otóż kilka lat temu nabyłem ARP’a ODYSSEY’a na którym nagrałem RAILROAD PATH’S. Wszystkie sekwencje realizowałem na tym instrumencie. Jak słucham płyt Klausa Schulze to odnajduję jego brzmienia. Okazuje się że nie trzeba mieć od razu BIG MOOGa żeby osiągnąć piękne sekwencerowe „mięsa”. Twierdzę jednak że ten instrument jak i wiele innych analogowych, stworzony jest do takiego właśnie grania. Nie odnajduję już jego estetyki w moich obecnych preferencjach artystycznych.
D.K. : Twoje płyty mają dobre recenzje na Zachodzie. Jak doszło do tego że można kupić Twoją muzykę w Anglii?
K.K: Doprawdy? Nic o tym nie wiem. Choć jedną recenzję czytałem, a dotyczyła RAILROADS PATHS.
D.K: Z jakich nagrań jesteś najbardziej dumny?
K.K: Oczywiście że z ostatnich jeszcze nie wydanych. Pytasz zapewne o te związane z elektroniką? Myślę że przez te dwadzieścia kilka lat z kilku płyt jestem z pewnością zadowolony. Bardzo lubię BABIE LATO, WRZOSOWISKA i TATRA. Niestety, te wszystkie pierwsze produkcje bardzo źle brzmią technicznie. Wówczas gdybym miał taki sprzęt jak teraz i determinację żeby wszystko robić porządnie i profesjonalnie, może udałoby się tą muzykę jakoś wypromować za granicą. Choć może się mylę, i nie są to na tyle dobre propozycje, trudno mi dziś o dystans. Myślę że Ziemkowa LITANIA zamknęła definitywnie pewną medytacyjną estetykę którą uprawiałem przez ubiegłe dekady.
D. K : W Internecie w kliku miejscach można przeczytać taką Twoją wypowiedź „Staram się promować w Polsce muzykę minimal ambient”, dalej to robisz? Możesz podzielić się swoimi odczuciami co do tego typu muzyki?
K.K: To jest wypowiedź sprzed 20 lat. Wówczas niewielu u nas grało w tym stylu. Wydawało mi się że skoro ja robię coś z pogranicza tego stylu to ją promuję. Pamiętam takie wydawnictwo dwu kasetowe Konikiewicza „Muzyka Nowej Przestrzeni”. To był czysty ambient zrealizowany zdaje się tylko na jednym syntezatorze. Świetna rzecz. Szkoda że kompletnie zapomniana. Dzisiaj technologia daje wszystko „na tacy”. Te tzw. gotowce, brzmienia, sample, wszystko dziś można kupić na CD. Resztę wystarczy skleić w komputerze. To musiało zabić tę muzykę. Oczywiście w tej skrajnej opinii jestem niesprawiedliwy, bo jednak co jakiś czas słyszę fajne produkcje ambient. Ale to są skromne wyjątki. Ta muzyka stała się schematyczna stylistycznie, estetycznie i ideowo.
D.K. : Często dajesz wyraz swojemu upodobaniu do starych analogowych syntezatorów. Obecnie coraz częściej muzycy korzystają z wirtualnych symulatorów i klasycznej klawiatury. Co Ty o tym myślisz?
K.K: Stare analogi zawsze miały niepowtarzalny dźwięk. Brzmiały miękko i ludzko. Dziś zbytnio postrzega się te zagadnienia dźwięku optyką komputera. Pozwólmy dźwiękom analogowym pozostać analogowymi. Te wirtualne odpowiedniki brzmią wg. mnie fatalnie, twardo, plastikowo, stają się parodią syntezatorów analogowych. Natomiast zdecydowanie stałem się zwolennikiem całej koncepcji wirtualnej w komputerze. Praca w moim ulubionym programie LOGIC z jego bankiem brzmień cyfrowych daje komfort technologiczny – żadnych kabelków, przełączników itp. Zgrywanie, miksowanie praktycznie stało się bezstratne. Ostatnio absolutnie zafascynowany jestem programem EAST/WEST. Jakość akustycznych brzmień orkiestry symfonicznej i chóru (także efekty wokalne) jest prawie nie odróżnienia. Jestem w tej chwili na etapie realizowania się w świecie brzmień akustycznych. W sumie grupa POPOL VUH poza pierwszą płytą w ogóle nie używała syntezatorów, a mimo to zespół ten jest wynoszony słusznie na piedestał przez miłośników muzyki elektronicznej. Tak więc to chyba naturalna kolei rzeczy, że po 20 latach kręcenia gałami mam ochotę na coś kompletnie innego.
 D.K. Kolejny cytat: „Muzyka grupy Nemesis i jej członka Konrada Kucza została wykorzystana w przedstawieniu teatralnym Teatru Academia”.  Skomponowałeś również muzykę do reklam, czołówek ale też filmów dokumentalnych: „Bezprizorni”, „Aripol”. To przypadek że Twoja muzyka „pasuje” do tematyki społecznej, czy po prostu dobrze rozumiesz  zagadnienie?
K.K: To przypadek. To prace zlecone, co nie znaczy że traktuje je inaczej. Te formy są bardzo trudne, ponieważ wolność artysty jest nieco zawężona o sugestie zamawiającego któremu trzeba bezwzględnie się podporządkować.
 
D.K : Na Twojej stronie internetowej można obejrzeć ponad dwadzieścia prac graficznych. Nie zdziwiła mnie ich tematyka tylko dosyć mroczny ton. Czy to wyraz artystycznych niepokojów? Co chcesz przez przez nie powiedzieć?
K.K: Moja konserwatywna natura odbiera współczesny świat jako pełen realnych zagrożeń, a sztuka zawsze ilustrowała stan duchowy artysty.
D.K: Właściwie to jesteś już weteranem polskiej muzyki elektronicznej, czy zgodzisz się ze mną że widać pewne ożywienie w małym do tej pory środowisku?
K.K: No właśnie. Zacząłem to dostrzegać że już się robię stary ramol. Może dlatego tak rozglądam się stylistycznie żeby nie zostać zaszufladkowany jako klasyk, co czasem ma złe konotacje. A ożywienie środowiskowe to optymistyczny sygnał. Młodzi robią niesamowite rzeczy, może nie zawsze oryginalne, ale produkcyjnie rewelacyjne.
D.K. Nad czym teraz pracujesz, jakie masz plany na najbliższe miesiące?

K.K.: Te wspomniane kolaboracje dają takiego twórczego kopa. Płyta KUCZ/KULKA zaowocowała masą nowych i ciekawych kontaktów z muzykami. W marcu Requiem Records wydaje mi taki dziwny eksperyment na zwielokrotnioną perkusję i wiolonczelistę. To będzie połączenie muzyki współczesnej z hałaśliwym rockiem progresywnym i industrialem. Jeszcze w grudniu powinna pojawić się nowa płyta NEMEZIS. To z kolei podobny pomysł ale zrealizowany dosłownie. Dokonaliśmy swego rodzaju adaptacji fragmentów muzyki Pawła Mykietyna (gwiazda muzyki współczesnej) z brzmieniami industrialnej elektroniki. Projekt już wzbudza ogromne zainteresowanie. 2 grudnia gramy ten materiał w Gdańsku na festiwalu C3 w kościele św. Jana, a w marcu w Poznaniu. Pod koniec przyszłego roku prawdopodobnie pojedziemy do Nowego Yorku na Dni Kultury Polskiej. 4 grudnia zapraszam do Wrocławia na FESTIWAL AMBIENTALNY. Zagram 40 minutową suitę z zastosowaniem wspomnianego programu orkiestry symfonicznej i wiolonczelistę Mateusza Kwiatkowskiego. Zadowoleni powinni być miłośnicy muzyki współczesnej, Messiaena i Arvo Parta. Na przyszły rok EMI POLSKA wydaje projekt KUCZ/KLAKE. Występuję tu głównie jako producent piosenek Bartka Ujazdowskiego „Klake’a” a także jako współkompozytor. Polecam tą pozycję miłośnikom chilloutu i ambientu, relaksujących spokojnych piosenek na elektronikę i wirtualny kwartet smyczkowy. W niedalekiej przyszłości mam nadzieje ukończyć dawno już rozpoczęty projekt z KAROLINĄ KOZAK.  Tak więc dzieje się niezmiernie dużo.

D: K.  Dziękuję za odpowiedzi.
Damian Koczkodon

Jeden komentarz do “Konrad Kucz : „Kolaboracje dają twórczego kopa”

  1. Pingback: Prenty [2012] | phaedra

Możliwość komentowania została wyłączona.