I Olsztyńskie Koncerty „Muzyka w Obrazie” – relacja

Andymian 1

 

Serdecznie zapraszam wszystkich czytelników bloga do przeczytania krótkiej relacji z I Olsztyńskich Koncertów „Muzyka w obrazie”. Na koncercie wystąpili: Adam „Mr. Smok” Bórkowski, Elżbieta Mierzyńska, Andrzej „Andymian” Mierzyński, Robert Kanaan. Zapraszam równiez do obejrzenia galerii zdjęć z wydarzenia oraz posłuchania fragmentów koncertu Adama Bórkowskiego oraz Roberta Kanaana.

Marcin Melka

Koncert: Adam „Smok” Bórkowski , Władysławowo, 09 sierpień 2013 r.

 

Adam „Smok” Bórkowski jest jednym ze znanych wykonawców muzyki elektronicznej  w Polsce. Jest jednym z członków zespołu „Endorphine”, komponuje muzykę elektroniczną utrzymaną w różnych klimatach tego gatunku. Wymagający słuchacze mogą w pierwszej chwili rozpoznać style  m.in. muzyki ambient z domieszką sekwencyjnego nurtu berlińskiego, klasycznej elektronicznej muzyki oraz chillout. To jednak inna muzyka. Adam Bórkowski jest samoukiem, o czym wspomniał  w wywiadzie przeprowadzonym przez Damiana Koczkodona. Jego styl grania oraz tworzenia muzyki jest rozpoznawalny przez innych fanów el-muzyki, czego dowodem jest udział w wielu festiwalach, m.in. w Cekcynie i we Władysławowie. Serdecznie zapraszam do wysłuchania fragmentów koncertu Adama Bórkowskiego, podczas Ocean Electro Festival we Władysławowie, który odbył się w dniu 09 sierpnia br.

Marcin Melka   

Endorphine : wywiad

endAdam Bórkowski „Smok” (na zdjęciu od prawej), Piotr „Piter” Skrzypczyk (w środku) i Krzyś „Kenny” Kurkowski (wiadomo że po lewej), to członkowie zespołu Endorphine –  grupy internetowych przyjaciół kochających periodyczne, wspólne tworzenie i granie muzyki elektronicznej.

1). Kiedy i jak doszło do powstania grupy Endorphine?

A. B.: Jestem ciekaw, jak na te same pytania będą odpowiadać Piotrek i Krzyś 😉 …  Poznaliśmy się na necie. Podobały nam się grane utwory, komentowaliśmy je na mp3wp.pl. Padł pomysł, żeby spróbować coś wspólnymi siłami. Nazwę wymyśliłem ja. Jakieś kilkanaście lat temu. Nie muszę jej tłumaczyć, wystarczy wpisać hasło na goglach ;). To bylo jak potop. Współpraca, zwłaszcza moja z Kennym (Krzysiem) nad utworami, była rewelacyjna. Kawałki przelewały się przez łącza netowe megabajtami ;). Do tego wchodził Piter i tak się to kręciło, lub odwrotnie, Piter z Kennym, a ja na dokładkę. Lub, jak zauważaliśmy że utwór jest pełny, to nie dodawano nic prócz – skończone. Widzieliśmy się dopiero jak mieliśmy prawie cały materiał ;). Wpierw spotkaliśmy się u mnie, chyba rok później u Piotrka;). Widzieliśmy się w sumie ze trzy razy? ;).

P.S.: Rzeczywiście – połączyła nas strefa wp. Wśród tych tysięcy utworów i wykonawców jakimś cudem trafiliśmy na siebie. Słuchaliśmy nawzajem swojej muzyki, komentowaliśmy i po jakimś czasie uznaliśmy, że nasza zażyłość i rozumienie muzyki uprawnia nas do próby wspólnego jej tworzenia.

K.K.: Ha ha ha ha tak, tak. Patrząc po datach na mp3.wp.pl to ja pierwszy zrobiłem komentarze u Piotra i u Smoka. Nie miałem zamiaru się zapoznawać, a jednak było inaczej. Ktoś później zaproponował powstanie grupy, ale nie potrafię powiedzieć kto. Ważne jest także to, że przy powstaniu grupy brał udział także Adam Związek mieszkający w Belgii. I czy to on przypadkiem nie był głównym prowodyrem… A zresztą.., po kilku wspólnych czatach powstało Endorphine.

2). Pierwsze co wyczułem jako słuchacz, to tę chemię między Wami. I ta pasja grania… Na pierwszą płytę weszło aż 13 utworów …

A.B: Tylko 13 ;). Przy czym ostatni utwór chyba nawet nie w całości ;).

P.S.: Fakt – każdy z nas miał głód tworzenia, a mieliśmy możliwość zaoferować sobie nawzajem pewne muzykalne niuanse, które z całości robiły nie tyle prostą sumę umiejętności a – wydaje mi się – nową jakość muzyczną.

K.K.: Pierwsza płyta pisała się sama. Byliśmy zachwyceni współpracą i utwory lały się strumieniami. Pomysły czekały w kolejce na poczcie, że nawet czasami nie potrafiliśmy wrócić do nich, bądź też zapominaliśmy że to ma być tam, a to tam itd. Tak że pierwsza płyta została sklejona w pośpiechu, i tak jak Smok wspomniał, możliwe nawet że jeden utwór jest nie dokończony.

3). Czyli ta druga sesja unofficial „Between technology and nature”…. to niedokończone projekty?

A.B.: Druga sesja odbyła się bez mojego udziału. Straciłem pracę, świat lekko się pozawalał. Wiesz, kiedy pierwszy raz traci się pracę, nie jest lekko. Wcześniej zacząłem budowę domu… W dniu kiedy miałem załatwiać kredyt, mój szef powiedział: idziesz do zwolnienia, a byłem najbardziej doświadczonym pracownikiem ;). Ale je…ć to i system ;), wróćmy do Endorphine.

P.S. W pewnym sensie można powiedzieć, że to są niedokończone projekty. Tworzyliśmy z Kennym dosyć sporo, a Smok porządkował swoje życie. W końcu postanowiliśmy przedstawić to, co zrobiliśmy akcentując, że nie jest to pełne wydawnictwo Endorphine.

K.K.: I postanowiliśmy dodać więcej agresji. Więcej mrocznych, chrapiących brzmień. Smok miał coś dopisać, jednak czas mu na to nie pozwolił, i utwory wykańczaliśmy tylko we dwóch.

4). „Nowoczesność i oryginalność brzmienia muzyka ta zawdzięcza Smokowi,” to prawda?

A.B.: Do 40. przeżyłem kilka żyć, muzycznie też… Co do całości, nie zgadzam się – może jakieś brzmienia, niektóre kawałki, fragmenty, ale nie całość. Chemia o której wcześniej mówiłeś – Endorphine to kilku mocnych emocjonalnie kolegów ;). To wspólny projekt, najwięcej chyba dawał Krzyś, ale wynikało to z podsyłanych fragmentów, które wykorzystywał do praktycznie gotowych części. Dogranie leada, bądź czegokolwiek innego do tego, to była prześliczna sprawa.

P.S. Stawiałbym tezę, że oryginalność brzmienia to zasługa zarówno Smoka jak i Kennyego. Smok od zawsze – od kiedy go znam – akcentował wagę oryginalności brzmień w kontekście tworzenia muzyki. Kreował je i od samego początku zaskakiwał nimi. Kenny natomiast miał dar dobierania i modyfikowania brzmień.

K.K.: Smok i Piotr mówią prawdę. Jednakże, oryginalność przyznałbym Smokowi. To jego leady, pady i „tra ta tady” brzmiały jak nie z tego świata. To były brzmienia, które słyszałem po raz pierwszy w życiu.

5). Niektóre fragmenty tej muzyki brzmią mocno orientalnie… muzyka dżungli….

A.B.: Piotrek i Krzyś dali upust swoim fascynacjom… Muzyka etniczna? W powiązaniu z elektroniką. Moja współpraca w tych utworach była na zasadzie wsparcia mentalnego, bądź przerywnika;). „Matecznik” w wersji którą dostałem… po przesłuchaniu powiedziałem: Panowie, ja tu nie mam co dodać, to skończony kawałek. Tak samo „Orientalistyka”, dodałem tylko troszkę smaczków gdzieś w tle. Grając w kilku ludzi nie można być nachalnym, trzeba słuchać… Znaleźć swoje miejsce lub, jeśli go nie ma, nie wpie…ć się na siłę. Dlatego uwielbiam grać jamm’iki. Energia 😉

P.S. To prawda – mnie fascynuje połączenie muzyki elektronicznej i etnicznej, folkowej. Starałem się takie elementy umiejscawiać w muzyce Endorphine, jednak w taki sposób aby nie stały się częścią dominującą.

K.K.: Tak, połączenie Etno z elektroniką w tamtych latach miało potężnego kopa. To według mnie było coś świeżego, coś co słuchacz połknie i będzie chciał dokładkę. I udało się.

6). Interakcja?

A.B.: Linia energetyczna w milisekundę po włączeniu. Jakiekolwiek porównanie nie odda prawdy tych odczuć, ale słychać to w muzyce ;).

P.S. Interakcja między muzykami? Wspaniała – połączenie muzyczne przekładało się na połączenie międzyludzkie 🙂 Interakcja ze słuchaczami? Specyfika tworzenia i prezentacji pozwala jedynie na interakcję w słowach, a te były bardzo przychylne dla nas :).

K.K.: Buzowało między nami. Jak ktoś napisał coś dobrego, to budowało chęć do pracy, dodawało skrzydeł i pisało się więcej i więcej…

7). Płyta „End Or Fine” ma wiele przychylnych komentarzy na Jamendo…

A.B.: Ciebie jako słuchacza to dziwi? Nas, twórców – nie ;).

P.S. To właśnie interakcja :). Daje siłę lub osłabia – po to się tworzy – by ludzie pobujali głową, zamyślili się lub zaczęli bawić :).

K.K. Bo to świeżość była. Jak ktoś to zauważył, ze świecą szukać podobnie grającego zespołu. Po za tym trzeba przyznać, że materiał jest dobry. No, może momentami trochę źle przymasterowany, ale dobry, miło się go słucha.

8). Trochę tak… Przebić się przez tę masę muzyki dostępnej w sieci nie jest łatwo…

A.B.: Wybuch bomby atomowej podczas naszych dyskusji o poszczególnych utworach to pikuś. Zwłaszcza w temacie brzmienia, konstrukcji itp itd. Piter odchodził dwa razy z Endorphinki ;). Nie było polityki, ten materiał zanim ujrzał światło dzienne, uwierz, był przewałkowany przez naszą trójkę bez wazeliniarstwa. Jak dwóch miało uwagi, demo szlo do kosza lub szuflady.

P.S. Aż dwa razy? koniec końców był moment, że tylko ja zostałem (smile) Przebić się nie jest łatwo. Muzyka może bronić się sama i tylko taka opcja wchodzi w grę. Myślę, że w tym względzie nie mamy się czego wstydzić 🙂

K.K.: Został, został i trzeba powiedzieć że to właśnie dzięki Piotrowi i jego zapałowi powstała druga płyta. To Piotr pisał wszystko a ja tylko dokładałem. To Piotr miał w tamtym czasie wybuch pomysłów. Pisało się szybko i przyjemnie.

9). Ile w sumie trwała ta współpraca?

A.B.: Cały czas nie mówię o Endorphine w czasie przeszłym ;).

P.S. Pamięć trochę zawodzi bo zaczęło się to daaaawno dawno temu w niezbyt odległej galaktyce ;). Patrząc na pierwszy utwór zamieszczony w strefie wp to było mniej więcej od początku roku 2004. Sporo :). No i wszystko jest jeszcze możliwe 🙂

K.K. Tak, czas przeszły to złe określenie. Ja w każdym momencie jestem skłonny popisać dla Endorphine. Zresztą Smok już zaznaczał telefonicznie, że coś gdzieś tam, bla bla bla, dokładnie nie kojarzę, bo w robocie byłem.

10). No właśnie, planujesz znów skrzyknąć kolegów?

A.B. Współpracujemy od 2004 roku.

P.S. Smok skrzykuje już od jakiegoś czasu 😉 No właśnie… wszystko to kwestia dostępnego czasu ale – jak to mówią – nie ma rzeczy niemożliwych ;).

K.K.: Miło widzieć odpowiedzi kolegów, zanim się wypowiem. To tylko kwestia czasu.

11). Może byście przyjechali na Elektroniczne Pejzaże via Olsztyn?

A. B.: Byłem w 2005 roku jak pamiętasz. Muszę wpierw spytać Piotrka i Krzysia, ale sadzę że na przyszły rok czyli 2013 – dlaczego nie?

P.S. Nie chciałbym rzucać deklaracji na wiatr ale sądzę, że łatwiej będzie wrócić do działalności kompozycyjnej niż koncertowej.

K.K.: Piotr dobrze prawi. Ja jestem całkowicie przeciwny koncertowaniu. Już tłumaczyłem tysiące razy. Czerpię przyjemność z tego że piszę i ktoś tego słucha. Jakoś gęby nie muszę przy tym pokazywać i jest mi z tym dobrze. To mnie satysfakcjonuje w 100%.

12). Byłoby miło…

A.B.: Z pewnością;) Wróćmy do Endorphinki i pytań ;).

P.S. .. I szukania odpowiedzi ;).

K.K. byłoby miło pojechać i posłuchać, zjeść grillowaną kiełbachę napić się piwska i powspominać, ale nie grać (smile).

13). Słucham Waszych nagrań i próbuję określić w czym ich siła… Spontan, chemia, wibracje, eklektyzm?

K.K.: To tylko chemia. Tak jak wspomniałem wcześniej, jeden podbudowywał drugiego. A najbardziej podbudowywaliśmy Piotr,a który dla Endorphine przeszedł metamorfozę i zamiast tradycyjnego dla Piotra „bum, bum, bum” wyszło coś pięknego. Linie basowe wgniatały w fotel.

A.B.: Eklektyzm? Używasz zbyt mądrego słownictwa – proszę prościej, albo użyję googla.

14). Zabrzmiało to groźnie ;). No… łączy rożne trendy i to pasuje w tym miksie…

A.B. Eklektyzm (znalazłem w guglu) jest cały zawarty w słowie Endorphine. Posłuchaj muzyki każdego z nas i będziesz wiedział wszystko. To taki bigos, mniam ;). Ale spontaniczności nie brakowało też, i nocek które kończyły się o 4 rano a o szóstej się przecierało oczy, by wstać do pracy. Każdy z nas (wiem) dał w muzyce Endorphine to co czuł i potrafił najlepiej w muzykowaniu. Ale wysyłaliśmy sobie też kawałki gówniane ;). Z czasem tych gniotów było naprawdę niewiele. Raczej kawałki przy których trzeba było się naprawdę nagimnastykować żeby wziąć je na warsztat ;).

P.S. Ano na tym właśnie polegała siła – każdy wnosił coś od siebie – organizm Endorphine albo przyjmował albo odrzucał przeszczep 😉

15). Czy istnieje jakaś płaszczyzna pozamuzyczna między Wami, oglądaliście podobne filmy, nie lubicie systemu?

A B. Nie gadaliśmy na inne tematy częściej niż na muzyczne, może prócz życia osobistego ;). Polityka, filmy… Eeeee, najczęściej było szkoda czasu. Tworzyliśmy i stworzyliśmy inną rzeczywistość. Ponad mizerię „made in Poland”. Na naszą stronę mieliśmy wejścia ze wszystkich stron świata prócz kół polarnych ;). Bez żadnej reklamy. Nasza muzyka poszła w świat jak sztafeta…

P.S. Jakoś nie pamiętam byśmy rozmawiali o polityce, a swego czasu spędzaliśmy ze sobą wirtualnie bardzo dużo czasu. Myślę, że mamy pewien wspólny zbiór zasad życiowych, które w znacznym wg mnie stopniu zacieśniały nasze więzy muzyczne i niemuzyczne.

K.K.: Żadnych tematów pobocznych. Jeszcze by doszło do dyskusji. Było widać po członkach zespołu podczas spotkań, że czasem ktoś się ugina dla dobra ogółu. Jednak to było potrzebne. Nie znaliśmy się. Zielona sałatka była dobra, ale wygląd… hmm… trzeba było się czasem przełamać.

16). Siła przekazu?

A.B.: Nagromadzone emocje. To jak „modlitwa” trzech, bez ogródek i próśb, poszedł konkretny przekaz: nie jesteśmy gorsi, ani lepsi jesteśmy :). Każdy z nas miał w tym czasie rożne problemy życiowe itp. itd. „Endorphine” było jak endorfina na nasze dusze i ciała. Była i jest ;).

P.S. Nie dodam tu nic co, lepiej niż słowa Smoka, zobrazuje sytuację :).

17). Granie jako sposób na odstresowanie?

A.B.: Może inaczej – świat równoległy, bliższy prawdziwemu i naturze rzeczy. Nie powiesz że słuchając ulubionej muzyki, czujesz się jakbyś taplał się w szambie?

P.S.: Na pewno jest to jeden z aspektów grania. Proces twórczy przenosi Cię do innego świata. Najlepiej wie o tym rodzina marszcząca czoło w takich chwilach czasami ;).

K.K.: Granie to życiowa pasja, co dzień pisałem, piszę i będę pisał. Dla siebie czy dla Endorfinki, to bez znaczenia.

18). Nie powiem… odwrotnie.

A. B.: A my nie dość że częściej jej słuchaliśmy, to jeszcze ją współtworzyliśmy. Każdy z nas stał się lepszy… z pewnością.

19). Uszlachetniająca twórczość?

A. B.: Każde tworzenie uszlachetnia i nadaje wyrazu życiu. Dlatego jak wiesz uwielbiam gotować…

K.K.: Może nie uszlachetniająca, ale pouczająca.

20). Jakiego pytania nie zadałem?

A.B.: Wielu,zwłaszcza o muzykę. No i musowo posłuchaj kawałków ze strony http://endorphine.mp3.wp.pl/, jest kilka których nie ma na obu znanych zbiorach… Piotrek i Krzyś nagrywali na programach DAW swoje części, a ja na żywo – były z tego ostre jazdy – synchronizować moje koślawe granie do równego bitu z maszyny ;). Większość nazw utworów była mojego autorstwa ;), chłopaki głosowali zazwyczaj jednoznacznie. Lubili moje podejście do nasłuchiwania i nazewnictwa. Zazwyczaj nazwa dobrze oddawała klimat utworu: Matecznik, Kolejność zdarzeń, Światłość wiekuista, Gusła.

P.S. Ejmen 😉

21). Ale nie uważasz się za nieformalnego lidera?

A.B.: Nie w tym organizmie. Ja byłem i jeśli Ednorphine ma nadal grać, muszę być kołem zamachowym… kiedy mnie zabrakło, Endorphine się zatrzymała. Ale nie mogę powiedzieć ze liderowałem. Bez Krzysia i Pitera nie nagralibyśmy tego materiału. Bez względu na udział procentowy.

P.S. Zawsze musi być ktoś kto nadaje kierunek. Demokracja to fikcja ;).

K.K.: Tak jak Smok powiedział. Koło zamachowe. Bez jednego wszystko staje. A przy drugiej płycie jeszcze się toczyło, bo Smok obiecywał obiecywał, i wydaliśmy bez Smoka. Organizm stanął, ale nawet już nie pamiętam dlaczego.

22). Bo nie było tej ikry, iskry?

A. B.: Spróbuj posłuchać utworów Krzysia Piotrka i będziesz wiedział kto i gdzie się bardziej udzielał.

K.K.: Zatarło się to co pozostało. Wychowywaliśmy dzieci, budowaliśmy domy, teraz to miło wspominamy.

A.B.: Właśnie…wróćmy do dzieci. Wpierw urodziła się córka Piterowi, później mnie syn i na końcu Krzysiowi – to kilka lat w łeb. W sumie dopiero teraz osiągnęliśmy stan w którym kradnąc i tak czas rodzinie, możemy pomuzykować.

Źródło : elmuzyka. 

Damian Koczkodon  

Nagrań zespołu możecie posłuchać tutaj :