Z muzyką Klausa Schulze zetknąłem się po raz pierwszy w 1986 roku. To było kasetowe wydanie „Dziękuję Poland”. Kasety te mam do dzisiaj, oryginalne, wydane przez Polskie Nagrania „Muza” z charakterystycznym nadrukiem dla tej wytwórni. Na okładce widnieje cena 1 kasety magnetofonowej 500 zł. To były jasno brązowe banknoty z Tadeuszem Kościuszko J. Kasety miały numer katalogowy z serii CK (jak CK-dezerterzy) . Nie odtwarzam już tych kaset, ponieważ mają już historyczną wartość, lecz są dla mnie bardzo cenne. Obecnie nagrania z pamiętnego tournee w Polsce w 1983 roku słucham już tylko na płytach kompaktowych. Jak to się wszystko zaczęło ? Wszystko przez mojego ojca. Pamiętam ten dzień, to była chyba sobota albo niedziela, koniec roku szkolnego. To był czerwiec 1986 roku. Wybrałem się wtedy na spacer z rodzicami i młodszą siostrą po mieście. Była piękna, słoneczna pogoda. Mieszkałem wtedy gdzie indziej, w Więcborku, w dawniejszym województwie bydgoskim. Szliśmy przez miasto w kierunku kawiarni Pana Gładkowskiego. Akurat przechodziliśmy koło księgarni. Kiedy byłem w tym miejscu to zawsze zatrzymywałem się, aby popatrzeć, co jest na wystawie. Patrzyłem, czy są jakieś „czyste” kasety magnetofonowe do nagrania. To były takie czasy, że nawet byle jakie kasety trudno było dostać, a porządne były w punktach sprzedaży „Pewex”. Jak się nie miało znajomości ze sprzedawcą, to nie kupiło się „czystych” kaset magnetofonowych”. A księgarnia w centrum Więcborka była jedynym wtedy miejscem, gdzie można było kupić jakiekolwiek kasety. Cóż, takie pokręcone czasy wtedy były. Moją uwagę zwróciły dwie kasety stojące obok siebie z granatowymi okładkami z profilami głów oraz kratkami. Do dziś nie ma wzmianki o tym, kto był autorem tych okładek. Nigdy później nie zetknąłem się z podobnymi okładkami. Zapytałem ojca, kim jest ten wykonawca? Ojciec odparł, że jest to wykonawca z kręgu tzw. muzyki elektronicznej. Wcześniej nie znałem szerzej jeszcze tego pojęcia. Nie wiedziałem co to za muzyka. Zapytał, czy chciałbym mieć te kasety. Ja odpowiedziałem, że jeszcze nie wiem. Tata mi powiedział, że usłyszał taką podobną muzykę w radiowej Trójce, bądź jakiejś innej audycji. Kiedyś to się słuchało super radia, nie to co dzisiaj. Po jakimś czasie okazało się, że ojciec usłyszał taką muzykę w audycji Jerzego Kordowicza. Nazajutrz rodzice kupili mi te kasety. To było gdzieś na początku lipca 1986 roku. Mama akurat dostała wypłatę i poszła kupić odłożone dla mnie kasety. Powiedzieli, że jak mi się nie spodoba ta muzyka, to mam zmazać i nagrać inną. Mieliśmy wtedy radiomagnetofon kasetowy Kasprzak, kupiony wiosną 1986 roku. Teraz coś o muzyce … Włożyłem kasetę pierwszą i oniemiałem 😀 Bardzo podobał mi się utwór „Katowice”, „Warszawa” oraz „Gdańsk”, Utwór „Łódź” trochę później. Bardzo mi się spodobały sekwencje, akordy, rytmika i melodie. Od tamtego czasu zaczęła się moja przygoda z przepiękną muzyką Klausa Schulze, której już słucham od 26 lat. Pamiętam jeszcze, że jak słuchałem, to siedziałem jak zaczarowany. Rodzice mi mówili : „Marcin, taka piękna pogoda jest, dzieci są na dworze, a Ty siedzisz w domu i słuchasz muzyki … ”. Później wyszedłem na dwór, ale i tak wieczorem wróciłem do muzyki, a zwłaszcza do kasety pierwszej. Niebawem poznałem kolejne albumy : „Drive Inn”, „Mirage, „Blackdance”, „Timewind”, „Moondawn” i wiele innych. Większość utworów studyjnych, koncertowych znam na pamięć. Teraz czekam na kolejne, ciekawe nagrania Mistrza.
Marcin Melka