Damian Koczkodon – znany w Polsce bloger i popularyzator klasycznej muzyki elektronicznej (Strona Internetowa : http://elmuzyka.blogspot.com/) zgodził się opowiedzieć, jak wyglądały jego pierwsze kroki w komponowaniu klasycznej muzyki elektronicznej.
Marcin Melka : Z zainteresowaniem śledzę na blogu http://elmuzyka.blogspot.com/ rozwój Twoich kompozycji. Czy mógłbyś powiedzieć, jak do tego doszło, że chciałeś spróbować sił w komponowaniu muzyki elektronicznej ?
Damian Koczkodon : Zaczęło się od słuchania. Poznaję muzykę elektroniczną od ponad 30 lat. Często odtwarzając płyty ulubionego muzyka np. Klausa Schulze, zadawałem sobie pytania: Jak on to nagrał, jak zrobił? To bardzo intrygujące. Niestety, przez wiele lat nie miałem okazji poznać odpowiedzi na te pytania. Jednak okazało się, że w Internecie dostępne są setki darmowych wirtualnych syntezatorów i to było przełomem. Przez kilka miesięcy testowałem emulator Minimooga. To, co słyszałem w wyniku eksperymentowania, tylko podkręciło moją pasję dojścia do źródła powstawania dźwięków. Kupienie klawiatury sterującej stało się kwestią czasu. Od tej chwili jakby otworzyły mi się oczy. Zrozumiałem, w jaki sposób doszło do nagrania wielu ciekawych płyt. I wiedziałem że ja też mogę spróbować coś stworzyć.
MM : Początki były trudne czy łatwe dla Ciebie ?
DK: Paradoksalnie, największą trudność sprawiło mi nie granie, a opanowanie odpowiedniego programu do miksowania i zapisu tworzonej muzyki. Męczyłem się okrutnie, testując ponad dwadzieścia różnych dziwnych wynalazków. W końcu, z pomocą przyszedł mi sam Piotr Krzyżanowski znany bardziej jako Brunette Models. Zwrócił mi uwagę na rozbudowaną aplikację Acustica Mixcraft 6. Dla początkującego kompozytora niezwykła przejrzystość i łatwość obsługi tego programu jest nieoceniona. Dziękuję Piotrze!
MM : Jak zareagowała Twoja rodzina oraz znajomi na wieść, że zacząłeś komponować muzykę?
W takich sytuacjach ludzie dają się poznać kim są. Moi bliscy pamiętali, że w młodości uczyłem się grać na gitarze klasycznej. Oczywiście na pół roku przed końcem edukacji zrezygnowałem z programu nauczania. Czasami mam takie wycofania. Ale teraz – jak widzisz, nie poddałem się. Żona lubi niektóre kompozycje, mówi że jakby przyniosło to jeszcze jakieś profity…. No cóż, pragmatyczna kobieta. W Internecie od razu okazało się, że jest sporo małych ludzi którzy skorzystali z okazji, aby wyładować swoje frustracje. Ale nie przejmuję się tym zbytnio. Bo są również tacy, którzy mówią że im się to podoba. Myślę, że jest to szczere. Jak moja muzyka.
MM: Nagrania, które przesłuchałem, są w różnych stylach muzyki elektronicznej. Czy już wiesz, w jakim stylu będą nagrywane Twoje następne utwory ?
DK : Nie potrafię tego precyzyjnie określić, samo życie ma na to decydujący wpływ. Ostatnie 2-3 miesiące były dla mnie traumatyczne. Na moich oczach umierał przyjaciel, a ja nie mogłem mu pomóc. Odwiedzałem go prawie codziennie, a potem wracałem do domu i grałem. Wiele osób uważa, że te cierpienie i niepokoje są zarejestrowane w mojej muzyce. Ostatnio jednak zauważyłem, że ciągnie mnie w stronę spokojniejszych struktur. Być może moje pierwsze kompozycje były trochę przeładowane efektami i detalami.
MM: Czy okładki do mini-singli też są Twojego autorstwa ?
DK: Prawie wszystkie są moje – z prostego powodu. Nie ma kłopotów z prawami autorskimi. Poza tym, porobiłem w swoim czasie tysiące zdjęć, więc mam swój materiał. Wyjątek stanowi „pożyczona” ilustracja do utworu „A Few Minutes For The Forbidden Planet” gdzie temat jest dość stary i chyba zarobił już na siebie w USA. No i ilustracje o tematyce biblijnej, tu posiłkowałem się czasami innymi źródłami.
MM: Kiedy można się spodziewać wydania pierwszej płyty ? Czy będziesz wydawał na CD, czy udostępnisz muzykę w sieci ?
DK: Dużo nad tym myślę. Znam osoby które deklarują ewentualny zakup moich płyt. Ale obaj wiemy, że to nie jest takie proste. Opłacenie kosztów toczenia, poligrafii, to minimum 3 tysiące zł. Przy kilkuset egzemplarzach. Można też samemu wydawać CDr, tak robi kilku znajomych. Wysłanie demo do dwudziestu firm typu Generator jest ciekawym wyzwaniem którego się podejmę. Po ostatecznym, profesjonalnym masteringu który mam obiecany przez jednego z doskonałych fachowców. Może wtedy ograniczę się do publikowania w sieci tylko próbek? Czas pokaże.
MM: Jakie są Twoje najbliższe plany na przyszłość odnośnie komponowania? Czy zacząłeś lub czy zamierzasz realizować jakiś ciekawy projekt ?
DK: Pracuję nad 26 minutową suitą, którą systematycznie czymś wzbogacam, aby nie była jednostajna i nużąca. Prócz tego ciągnie mnie zarówno do muzyki sekwencyjnej, jak i do ambientu, czy też czystego eksperymentu. W moje nagrania chcę wpleść elektryczną gitarę, w podobny sposób co Edgar Froese na swoich starych płytach, ludzki głos Laury Lewickiej i oczywiście eksperymenty z wokoderem. Do większości moich nagrań, chciałbym stworzyć filmy.
MM: To prawdziwa mieszanka stylów Twój projekt zapowiada się bardzo ciekawie. Kiedy będziemy mogli posłuchać nowej muzyki ?
DK: Może być różnie. Niekiedy po prostu gram i zapisuję materiał, który leży sobie jakiś czas na dysku. Potem decyzja: poddajmy to selekcji. I … ukazują się dwa utwory dzień po dniu. Siedzę w domu poświęcając dużo czasu na komponowanie. Może nawet za dużo? Ale tak to bywa z pasjami. Kocham swoją muzykę, a każdy utwór to moje dziecko.
MM: Czy są szanse, że kiedyś usłyszymy Damiana Koczkodona na koncercie ?
DK: Poruszyłeś ciekawy temat. Nie każdy słuchacz zdaje sobie sprawę z tego jak wygląda naprawdę koncert muzyki elektronicznej. W praktyce jest tak, że 95% muzyki odtwarza się z playbacku. Duża część materiału końcowego powstaje na skutek miksowania wielu barw, więc odtworzenie tego w 100% na żywo jest po prostu niemożliwe. Ci uczciwi artyści, jak Przemek Rudź, zostawiają sobie w materiale demo miejsce na solówki, co umożliwia mu faktyczne granie części materiału na żywo. Niestety, często muzycy po prostu tylko markują granie. Nie potępiam tego, bo strona techniczna problemu właściwie uniemożliwia soliście normalną grę. Ma tylko 2 ręce. Chyba że gra zespół. A wtedy może dziać się wszystko, mogą wystąpić wszelakie niepożądane niespodzianki. Ale faktycznie – granie przed publicznością jest inspirujące. Może kiedyś mnie usłyszysz na żywo. Nie wykluczam takiej opcji.
MM: Dziękuję za rozmowę i życzę wielu sukcesów w muzycznej karierze.
DK: I ja również dziękuję za życzliwe zainteresowanie i życzę coraz więcej czytelników Twoich publikacji. A może z czasem sam zaczniesz grać?
MM 🙂
Polecam utwory Damiana Koczkodona :
Pozostałe utwory znajdziecie na stronie : https://soundcloud.com/dikey707
Marcin Melka