O znanym duecie z Łodzi wspominałem już na blogu phaedra.pl. Poniżej przedstawiam wywiad przeprowadzony przez Marcina Mieszczaka dla portalu psychonda.pl
Marcin: Adam, jesteś twórcą dwóch projektów tworzących szeroko rozumianą muzykę elektroniczną: Insomnia i Limited Liability Sounds. Przedstaw proszę czytelnikom Psychosondy każdy z nich.
Adam Mańkowski: Oba projekty mocno przez lata ewoluowały i na różnych etapach miały ze sobą sporo wspólnego. Pomimo tego, że z założenia miały to być całkowicie odrębne formy wyrazu oscylujące wokół bardziej lub mniej eksperymentalnej muzyki elektronicznej, to jednak wiele je łączy. Insomnia to duet, mój i Łukasza Modrzejewskiego, który przebył drogę od sterylnych, pozbawionych rytmu ambientowych pasaży, aż do szybkich elektronicznych środków wyrazu. Często spotykam się z opinią, że muzyka Insomnii to produkcja idealna na ścieżkę dźwiękową do tego czy innego filmu. Z pewnością jest w tym sporo racji, bo wśród licznych inspiracji z powodzeniem możemy także wskazać kino i muzykę stricte filmową. Z mojego punktu widzenia nic nie jest jednak interpretowalne jednoznacznie i wprost, dlatego też lepiej gdy muzyka jest czymś w rodzaju otwartej furtki. Podobnie, a może nawet bardziej otwarta jest kwestia dotycząca projektu LLS, tu punktem wyjścia była muzyka noise i dawne eksperymenty futurystów. Wyszedłem od prób ukazania brutalności dźwięku i jego kontrastu z ciszą, próbowałem sił w audiowizualnych formach wyrazu, a dotarłem do punktu w którym wciąż opieram się na kontrastach, ale już nie tak wyraźnych. Poszukuję post-industrialnych inspiracji i łącze je z klasycznymi motywami, podobnie jak w Insomnii sięgam po czyste klawisze i poddaje je nieco innym formą syntezy.
Insomnia to najogólniej rzecz ujmując połączenie elektroniki i ambientu. Jak Twoim zdaniem ma się taka scena w Polsce?
Scena jest mocno rozwinięta i wciąż zaskakują mnie nowo odkryte projekty, jak chociażby bardzo świeżo brzmiący, łódzki Palcolor. Od stycznia zasłuchuję się w ich nową EP-kę Moontrap. Godnych przystawienia ucha dźwięków jest cała masa, tylko że wciąż jest to sfera mocno przesunięta do podziemia. Wyjątkowo rzadko zdarza się, aby w kraju oficjalnie została wydana płyta z muzyką ambientową, czy minimalistyczną elektroniką. Najczęściej artyści poszukują swojej szansy poza granicami Polski, przykładem może być fenomenalny, ambientowy projekt Filipa Szyszkowskiego – 21 Gramms, ostatnia płyta ukazała się nakładem włoskiej wytwórni Greytone. Oczywiście jest kilka pozytywnych wyjątków, jak chociażby Wydawnictwo Generator.pl od lat wspierające muzyczną działalność Przemysława Rudzia i innych el-muzyków.
Macie już dwie płyty na koncie. Ta druga już niedługo pojawi się legalnie w wytwórni LegacyRecords. Opowiedz, czego mogą się spodziewać słuchacze pod tym wydawnictwie?
Album Shadows and Mists to sześć kompozycji zainspirowanych starym niemym kinem z początku XX wieku, filmami Fritza Langa i Roberta Wiene. Nie jest to jednak typowa ścieżka dźwiękowa, a raczej hołd złożony naszym mistrzom. Płytę wypełniają dynamiczne syntezatorowe dźwięki osadzone na ambientalnych tłach. Najważniejszy jest jednak klimat, staraliśmy się tchnąć w tę muzykę coś z tytułowych cieni i mgieł, opakować inspiracje w mroczną aurę, która pozwoli odciąć się choć na chwilę od rzeczywistości i odnaleźć w naszej muzyce własne historie i obrazy. Znów mógłbym w tym momencie odwołać się do tej ”otwartej furtki”,Shadows and Mists to próba stworzenia dźwięków ponad schematami, które trafiłyby do wrażliwych słuchaczy i pozwalały na wielorakie subiektywne interpretacje. Ponad dwie dekady temu Woody Allen postanowił złożyć swój własny hołd dla niemieckiego ekspresjonizmu i wyreżyserował genialny Shadows and Fog, my także postanowiliśmy podziękować za ogrom wspaniałych inspiracji, jakich dostarczyło nam kino. Aha, ten album był dostępny legalnie cały czas jednak wydany był małym nakładzie i w nieco innej formie. Można było go nabyć bezpośrednio od nas lub w formie cyfrowej płacą tyle ile słuchacz chce. Za kilka tygodni Shadows and Mistsukaże się na nośniku CD w pięknym digipaku, z obszerną książeczką. Za część graficzną jak zawsze odpowiada Łukasz. Marzy nam się jeszcze wersja winylowa tego wydawnictwa.
Twój drugi projekt to LLS. Nie dość jest Ci eksperymentów w Insomni?
Zdecydowanie nie dość, i z całą pewnością LLS będzie się dynamicznie rozwijało w przyszłości. Pierwsze dźwięki pod tym szyldem powstały w roku 2006, a więc niemalże na równi z narodzinami Insomnii. Skłonność do eksperymentu mam wrodzoną chyba naturalnie i gdy z Łukaszem ukierunkowywaliśmy nasze działania w duecie, ja zawsze zbierałem jakieś odrzuty, przebudowywałem kompozycje, które na płyty Insomnii się nie zmieściły itd. Poza tym duży wpływ miały tu moje fascynacje hałasem, narodzinami futuryzmu i wszelkimi elektroakustycznymi eksperymentami, które były genezą współczesnej muzyki elektronicznej. Praca nad tym projektem jest dla mnie czymś całkowicie odmiennym, bowiem w inny sposób te dźwięki powstają, staram się skupić na obróbce brzmienia, na ingerencji w częstotliwość. Docieram do wnętrza dźwięku, wychodzę od najczystszej, najprostszej jego postaci, próbuję manipulować brzmieniem i osiągać rezultaty, które zaskoczą mnie samego.
Opowiedz proszę o Waszych inspiracjach. Wspominacie m.in. Aphex Twina. Na czym się wychowaliście i jaką ścieżkę muzyczną przebyliście do miejsca, w którym się obecnie znajdujecie?
To w naszym przypadku jest temat rzeka… Inspiracji jest cała masa i na przestrzeni lat w różnym stopniu wpływały na to co tworzymy. Generalnie można przyjąć, że wychowaliśmy się na mocnych dźwiękach gitarowych, szeroko rozumiana muzyka rockowa to to, co było nam najbliższe w pierwszych latach świadomego słuchania muzyki. Potem zaczęły się poszukiwania w rejonach jazzowych, elektronicznych i przeróżnych eksperymentalnych brzmieniach. Wyznacznikiem zawsze pozostawała i wciąż pozostaje oryginalność, którą doceniamy i wtórność, którą odrzucamy. Wśród inspiracji z pewnością można wskazać wspomnianego przez Ciebie Aphex Twina, elektroniczny duet ze Szkocji Boards of Canada, norweskiego Biosphere czy pochodzącego z Meksyku Murcofa. Na powstające dźwięki ma również wpływ to czym zajmujemy się na co dzień, czyli dziennikarstwo muzyczne. Średnio rocznie odwiedzamy kilkadziesiąt koncertów i festiwali, uwielbiamy muzykę graną na żywo i pochłaniamy emocje związane z tego typu wydarzeniami. Dużo czasu poświęcamy muzyce jako słuchacze i recenzenci, jest to po prostu bardzo ważna część naszego życia.
Na koniec chciałbym Cię zapytać o przyszłość – tę bliższą i tę dalszą – zarówno Insomnii jak i Twojego solowego projektu?
Najbliższe plany związane z Insomnią to oczywiście premiera naszego drugiego albumu w LegacyRecords i związana z tym promocja. Od tego jak album sobie poradzi zależy bardzo wiele, a między innymi to czy w przyszłości pojawi się jego wersja na czarnym, winylowym krążku. Oczywiście niezależnie od tych wydarzeń jesteśmy w trakcie pracy nad nowym materiałem, który –mamy szczerą nadzieję– także pojawi się w nowej wytwórni pod koniec bieżącego roku. Jeżeli chodzi o Limited Liability Sounds to zamierzam kontynuować doświadczenia zapoczątkowane na ostatniej płycie Megrims, z naciskiem na duży udział nagrań terenowych i eksplorowanie post-industrialnych obszarów. Na przełomie marca i kwietnia pojawi się na taśmie, wspólny materiał LLS i ukraińskiego eksperymentatora Dao De Noiz. Muzyka powstała już w ubiegłym roku, ale długo poszukiwaliśmy sensownego wydawcy dla tej kolaboracji.
Gdzie można Was usłyszeć na żywo w najbliższym czasie?
Nad tą kwestią intensywnie pracujemy i chcielibyśmy zaprezentować materiał z albumu Shadows and Mists na żywo jak już płyta pojawi się w oficjalnej dystrybucji. Z całą pewnością będzie to nasza rodzinna Łódź, a z czasem może i zawędrujemy gdzieś dalej, ale to tak naprawdę zależne od słuchaczy.
Źródło : psychonda.pl