Seria Audycji Jerzego Kordowicza: zakończenie projektu

kordowicz

Po wielu próbach kontaktu z Jerzym Kordowiczem i bezskutecznych prośbach o rozmowę, z przykrością informuję o wycofaniu się z realizacji projektu utworzenia serii audycji Jerzego Kordowicza.
Ze wszystkich możliwych zagrożeń realizacji tego pomysłu najmniej spodziewałem się odrzucenia przez Jerzego Kordowicza. Bardzo wszystkim dziękuję za zaangażowanie i wspracie tej niezwykłej idei. Dzięki Wam to mogło się udać, zrobiliśmy co w naszej mocy, ale nie wszystko musi się udać, uszanujmy decyzję Mistrza.

Wszystkie wpłaty dokonane na ten cel zostaną zwrócone przez portal wspieramkulture.pl, szczegółów w tej sprawie proszę się spodziewać w e-mailu, który podany był podczas dokonywania wpłaty

Bardzo dziękuję fundacji Eger, która prowadzi portal wspieramkulture.pl za profesjonalizm, zrozumienie i pomoc.

Źródło: Facebook

Marek Biliński o Jerzym Kordowiczu !

kordowicz

Jeden z najbardziej znanych polskich kompozytorów i wykonawców klasycznej muzyki elektronicznej, Marek Biliński wspomina o początkach przygody z muzyką elektroniczną. Dzięki audycjom Jerzego Kordowicza Marek Biliński nagrał niezapomniane albumy „Ogród Króla Świtu”, „Wolne loty” czy „Mały Książę”. Zapraszam do obejrzenia oraz do pomocy w akcji !

 

Źródło: jerzykordowicz.podkasty.info 

Przemysław Rudź o Jerzym Kordowiczu !

kordowicz

Do akcji włączył się także Przemysław Rudź – jeden z  czołowych muzyków elektronicznych młodego pokolenia. Posłuchajcie, kim jest Jerzy Kordowicz dla Przmysława Rudzia 🙂

 

Źródło: jerzykordowicz.podkasty.info 

Władysław Komendarek o audycjach Jerzego Kordowicza

kordowicz

Posłuchajcie, o czym  mówi Władysław Komendarek na temat audycji Jerzego Kordowicza. Zapraszam również czytelników na stronę Internetową, jerzykordowicz.podkasty.info, którą uruchomiono  specjalnie na potrzeby projektu utworzenia serii audycji Jerzego Kordowicza.

 

Marcin Melka

Seria Audycji Jerzego Kordowicza

kordowicz

Mamy szansę na coś niezwykłego. Możemy spowodować, żeby lubiany i doświadczony dziennikarz Polskiego Radia, Jerzy Kordowicz, największy w Polsce autorytet w dziedzinie Muzyki Elektronicznej znów nagrał dla nas swoje audycje.

Projekt realizowany przy wsparciu i pomocy portalu wspieramkulture.pl Szczegóły i strona projektu:
http://jerzykordowicz.podkasty.info/

Muzyka Elektroniczna
Zbieramy pieniądze na sfinansowanie serii audycji Jerzego Kordowicza.

Kim jest Jerzy Kordowicz?
Dziennikarzem muzycznym, realizatorem, najwybitniejszym znawcą muzyki elektronicznej w Polsce. Od 1977 do 2010 roku prowadził audycje w Polskim Radiu. Później dzięki wsparciu Narodowego Centrum Kultury zrealizował serię 33 audycji pod nazwą „Tragarze Syntezatorów” emitowanych w Radiu Wnet.

Dołącz do nas!
Słuchacze nie mogą się pogodzić z brakiem jego audycji. Jeśli jesteś jednym z nas możesz ufundować sobie i innym kolejną serię audycji poświęconych muzyce elektronicznej. W końcu audycje są dla słuchaczy i dla nich mają większą wartość niż dla instytucji. Uzbierane pieniądze pozwolą na wyprodukowanie i udostępnienie do pobrania audycji na stronie internetowej w formie podkastów w plikach mp3 wysokiej jakości (320 kbps).

12 jednogodzinnych audycji
które będą publikowane jako podkasty w miesięcznych odstępach. Jeśli suma uzbieranych pieniędzy przekroczy wyznaczony limit audycji będzie proporcjonalnie więcej.

Ile potrzebujemy?
Do realizacji audycji potrzebne jest studio radiowe, realizator, strona internetowa z informacjami i audycjami. Chcemy ozbireać pieniądze potrzebne na wyprodukowanie 12 godzinnych audycji.

Honorarium dla realizatora (nagranie, montaż i miksowanie) 250 zł x 12 3000 zł
Wynajęcie studia 100 zł x 12 1200 zł
Honorarium dla autora audycji Jerzego Kordowicza 250 zł x 12 3000 zł

Opracowanie strony internetowej, elementów identyfikacyjnych grafiki i programowanie skryptów, które obsłużą użytkowników całego projektu to koszt około 1500 zł
Razem to 8700 zł
Prowizja dla portalu wspieramkulture.pl (11%) 1075 zł

Suma do uzbierania 9775 zł

To pierwszy taki projekt
w którym otwiera się możliwość współfinansowania przez odbiorców, słuchaczy ich ulubionej audycji. Sukces akcji zależy od aktywności każdego z nas. Jeśli znasz kogoś, kogo interesuje muzyka elektroniczna, wykonawcy lub audycje Jerzego Kordowicza koniecznie rozpowszechnij informacje o możliwości wsparcia. Dla uczestników, którzy zdecydują się na większe wsparcie proponujemy unikatowe i niezwykłe nagrody i prezenty. Zerknij na listę. Niekoniecznie musisz znać upodobania swoich znajomych na facebook i innych portalach społecznościowych, po prostu podziel się z nimi wszystkimi linkiem do projektu Serii audycji Jerzego Kordowicza. Im szybciej uzbieramy potrzebne pieniądze tym szybciej powstaną audycje. Określiliśmy czas zbierania pieniędzy na 60 dni, ale jeśli uda się uzbierać pełną kwotę wcześniej, przystąpimy do pracy niezwłocznie.

Od pomysłodawcy
Od lat obserwuję rynek audycji radiowych w Polsce i żal mi tych minut, godzin i lat, które w radiu tracone sa na mierne produkcje i słabej jakości audycje. W pogoni za słupkami słuchalności uśredniają się do poziomu brzęczydełka, którego jedynym zadaniem jest przemycić do naszej podświadomości przekaz reklamowy. Niestety ta choroba dotknęła także radia publicznego, które rezygnuje z audycji promujących kulturę wyższą. Żyjemy jednak w świecie nowych możliwości i od nas zależy przyszłość mediów. Media głównego nurtu pozostawmy dla tych, którym to odpowiada. Róbmy swoje i wspierajmy to czego potrzebujemy, czego nam brakuje i co dla nas jest wartościowe. Pokładam wielkie nadzieje w finansowaniu społecznościowym ważnych i potrzebnych audycji radiowych. Wierzę, że jeśli tylko informacja dotrze do zainteresowanych bez problemu uda się sfinansować wiele cennych audycji, które wzbogacą nasze życie. Wystarczy chcieć.

Źródło: Facebook 

Koncert Soundwalker, Cekcyn, 20 lipiec 2013 r.

 

Jednym z wykonawców VIII Festiwalu The Day of Electronic Music Cekcyn 2013 był Łukasz „Soundwalker” Sobczak. Artysta na swojej stronie www.soundwalker.pl. Łukasz tak wspomina początki swojej przygody z klasyczną elektroniczną muzyką:

         Moja przygoda z muzyką rozpoczęła się w latach 80-tych, kiedy przekroczyłem próg szkoły muzycznej. Ćwiczyłem mozolnie zadane utwory, ale w międzyczasie już od początku tłukłem namiętnie Jarre’a i Bilińskiego na moich pierwszych ORGANACH ELEKTRONOWYCH Estrada 207 AR, które kupili mi rodzice. Tu należą się ogromne podziękowania – Tacie – za to, ze rozpalił we mnie miłość do muzyki poprzez winylowe płyty i akordeon, a Mamie – za to, że mobilizowała mnie (nie zawsze było to miłe 🙂 do ćwiczenia na instrumentach, kiedy miałem trudniejsze chwile i opanowywało mnie lenistwo… W szkołach muzycznych I i II stopnia spędziłem w sumie 9 lat w klasie akordeonu i fortepianu, nauczyciele sugerowali nawet studia muzyczne, ponoć zdolnemu uczniowi. Wybrałem jednak inną drogę zawodową, a muzyka do dziś pozostała moją pasją.
        Jako student dorabiałem sobie grając na weselach i innych imprezach oraz… byłem organistą w kościele. W trakcie studiów śpiewałem tenorem w gdańskim Chórze Akademii Medycznej (choć wcale tam nie studiowałem :-), z którym koncertowaliśmy po całej Europie. Były to piękne czasy… Kiedy tylko był wolny czas na zwiedzanie, zamiast oglądać zabytki i kościoły Zachodniej Europy, zaszywałem się na długie godziny w sklepach muzycznych odpływając w siną dal ze słuchawkami na instrumentach klawiszowych, których w Polsce wtedy nie było. Jakie to robiło wrażenie, te kilka rzędów półek zawalonych keyboardami i syntezatorami! No i nikt nie zabraniał na nich grać 🙂 
      Moim pierwszym bardziej profesjonalnym sprzętem była karta muzyczna ENSONIQ Soundscape, którą zakupiłem za ciężko zarobione studenckie pieniądze za równowartość prawie ówczesnej średniej pensji … 700 zł za kartę muzyczną w 1996 roku – wyobrażacie sobie???? Marzenie się spełniło – mogłem z najprostszą klawiaturą nagrywać wielośladowe kawałki, jak Mike Oldfield czy Jean Michel Jarre!     To były czasy, kiedy Jerzy Kordowicz w swoich audycjach trójkowych prezentował pierwszych polskich el-muzyków młodego pokolenia. Niestety publikowanie moich pomysłów muzycznych było tylko w sferze marzeń, gdyż nie miałem wtedy jeszcze wystarczającego sprzętu do rejestracji moich kompozycji. W miarę upływu czasu gromadziłem instrumenty i sprzęt muzyczny. Dopiero po upływie lat mogę skończyć stare pomysły, które czasem odnajduję w przysłowiowej szufladzie lub u znajomych (dzięki, Michał 🙂 
           Najbliższa jest mi muzyka z lat mojego dzieciństwa – dlatego też moja twórczość to nawrót do lat 80-tych. To piękny okres w muzyce, gdzie dominowała melodia i harmonia. Chciałbym, aby taką właśnie pozostawała moja twórczość…Wszystkim osobom doceniającym moją twórczość – wyrażającym to w e-mailach, które otrzymuję, serdecznie dziękuję i obiecuję że nie spocznę 🙂 Choć pojawiają się przerwy, czasem dość długie, to jednak będę starał się publikować nowe utwory i pojawiać na coraz większej ilości imprez muzycznych dedykowanych klasycznej muzyce elektronicznej zwanej el-muzyką.  Na co dzień jestem mężem jednej cudownej Żony i ojcem trzech ukochanych Synów. Już zaczynają grać, może coś z tego wyjdzie?… 🙂  Zapraszam do działu Dyskografia, gdzie możecie pobrać w całości moje dwa albumy i single.  Do zobaczenia na koncertach! 

Marcin Melka 

 

Dieter Werner : „Inspiruje mnie dosłownie wszystko”

dieterJako tradycjonalista z postacią Dietera Wernera nie zetknąłem się na Jamendo, gdzie dostępna jest jego muzyka, tylko w audycji Jerzego Kordowicza „Tragarze Syntezatorów”. Jakiś fragment mojego umysłu zarejestrował wtedy fakt, że oto na niewielkim poletku rodzimych El – twórców pojawił się kolejny człowiek z dużą wyobraźnią. W końcu postanowiłem poznać bliżej autora trzech bardzo ciekawych płyt. Pytania o konkretne tytuły dotyczą ostatniej z nich pt. „Epoka dywergencji”.
 – Imię Dieter to, jak mi wyjaśniłeś pseudonim artystyczny. Czy oddzielenie prywatności od życia zawodowego jest po prostu zdrowym nawykiem, czy obawą przed atakiem internetowych wampirów, ludzi spaczonych, którzy korzystając z anonimowości sieci często nękają innych?
D.W: Na wstępie chciałbym powitać wszystkich czytających ów wywiad ze mną u Ciebie Damianie i serdecznie podziękować za zaproszenie. Śledzę Twoje wywiady i czytam z ogromną ciekawością, tym bardziej miło mi, że mogę się tu wypowiedzieć. Wracając do pytania – nie boję się absolutnie takich ludzi, niech sobie piszą co chcą na mój temat. Myślę, że każdy artysta jest ciekawy, co mają odbiorcy do powiedzenia na jego temat. Osobiście bardzo sobie cenię konstruktywną krytykę, jeśli zaś jest to typowa chęć poniżenia bez żadnych uzasadnień, to trudno – takie postępowanie świadczy tylko o autorze. Na mnie, póki co, nie robi to wrażenia.
 – Cechą charakterystyczną Twoich dokonań jest niesamowita, godna podziwu różnorodność. Całe te mnóstwo sampli, ozdobników, fantastycznie wzbogaca każdy utwór. Wszystkie je wyszukujesz w sieci, czy zdarzyło Ci się wykorzystać prywatne, domowe rejestry zdarzeń?
DW: Oczywiście. W moich utworach korzystam czasami z nagrań dokonywanych kilka lat temu z moją byłą żoną wokalistką, mam na jednym z utworów zarejestrowany głos mojego syna jak był mały. Ale ogólnie źródła pochodzenia moich sampli są bardzo różne. Z sieci korzystam raczej rzadko, mam swoje prywatne zbiory, w postaci bibliotek sampli i również sporo nagrywam. Zaopatrzyłem się w tym celu w specjalne urządzenie, dzięki któremu mogę nagrać cokolwiek i gdziekolwiek z bardzo dobrą jakością. Ostatnio stworzyłem sobie coś w rodzaju przenośnego studia nagrań z laptopem, dzięki czemu mogę pojechać do kogoś i np. nagrać wokal do utworu.
 – W twojej wcześniejszej muzyce słyszę dużo odwołań do czasów średniowiecza, rycerzy i zakonów, ba, umieszczasz nawet fragmenty obrządków kościelnych. Wiem że nie jest to deklaracja wiary, tylko po prostu dźwiękowe obrazy. Powiedz mi, czy ich obecność wynika może z wcześniejszej lektury, ciekawych filmów lub podobnego źródła inspiracji?
DW: Średniowiecze, jako epoka ma według mnie wyjątkowy klimat. Ale mnie inspiruje dosłownie wszystko. Nie wiem czemu tak się dzieje. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Czy to będzie film, jakieś dawne wspomnienie, czy też codzienne prozaiczne życie, to wszystko wywołuje u mnie jakieś skojarzenia i pomysł gotowy ;). Modlitwy w moich utworach są często pewnym symbolem, ale również jest to kapitalny materiał dźwiękowy wywołujący właśnie, jak wspomniałeś, pewne obrazy w umyśle odbiorcy. A ja widocznie muszę te obrazy wywoływać :). Lubię np. stworzyć w wyobraźni słuchacza wizję mrocznego średniowiecznego zamczyska i nagle wplątać w to obcy pierwiastek odwołujący się do zupełnie innej epoki, albo wręcz do nadprzyrodzonego zjawiska :).
 – I znakomicie Ci się to udaje. Bardzo mi się podoba swoboda z jaką łączysz różne gatunki muzyki i klimaty. Wydaje mi się to obecnie najlepszym pomysłem na wzbudzenie zainteresowania. Czy kryje się za tym odbicie Twoich wcześniejszych pasji, czy efekt grania przez kilka lat muzyki popularnej?
DW: Wierz mi, że gdyby chodziło mi jedynie o wzbudzenie zainteresowania, wypiąłbym gołe d… na scenie, albo stanął z syntezatorem na dachu Marriotta i groził, że skoczę. Z pewnością w TVN 24 już by o tym mówili :). Niestety doczekaliśmy się czasów, w których muzyka jest często tylko dodatkiem do kiełbasy i sztucznych ogni podczas festynu, a artystów niedługo będzie więcej niż odbiorców. Dlatego ci, którzy tworzą np. pop, rock czy dance, aby odróżnić się od 15 000 podobnych produkcji muszą wyróżnić się czymś innym, nie samą muzyką. Koncepcja tej mojej eklektycznej muzyki zrodziła się w mojej głowie już bardzo dawno temu, w latach 90. Ale wtedy nie miałem sprzętu by to zrealizować. Jednak może i dobrze się stało, bo granie muzyki pop przez te wszystkie lata nauczyło mnie wielu rzeczy i z pewnością wywarło duży wpływ na to, co w tej chwili słyszysz na moich płytach. Co najbardziej mnie wkurzało w muzyce „popularnej”, jak ją nazwałeś, to ta skłonność do podrabiania jednych przez drugich, np. ktoś wymyślił taką zagrywkę czy efekt który się spodobał szerokiej publiczności, to od razu znalazło się stu innych z identycznymi wstawkami. Tego nie lubię. Ja zdaję sobie sprawę, że w muzyce już wszystko zostało powiedziane. To znaczy: można stworzyć zapewne jeszcze wiele nowych nurtów, lecz każdy z nich będzie brzmiał podobnie do czegoś już istniejącego. Poprzez takie połączenia pomyślałem sobie, może uda się stworzyć choćby jakąś namiastkę czegoś nowego, albo przynajmniej zaskoczyć nieco słuchacza, jednak nie jest to absolutnie głównym celem mojego tworzenia.
 – Kompozycja „Szpitalny korytarz” powstała na kanwie rzeczywistych wydarzeń, czy to wytwór Twojej fantazji?
DW: To taka opowieść o życiu widziana z perspektywy osoby będącej już na granicy życia i śmierci. Tu posłużyły mi za inspirację różne wspomnienia z życia, które akurat w tym przypadku są na tyle uniwersalne, że każdy może się z tym utożsamiać. Częściowo też inspiracją były moje niedawne wizyty w instytucjach typu NZOZ, związane z moją „tajemniczą” chorobą, resztę dopisała wyobraźnia :).
 – Gdy słyszę rosyjskie dialogi i ludowe przyśpiewki na ”Zmierzchach i świtach” rozumiem że dajesz tym dowód braku uprzedzeń. Jesteś więc pozytywnie nastawiony do całego świata?
DW: Dokładnie tak. Nie mam nic przeciwko żadnym gatunkom muzycznym, szanuję każdą kulturę i cieszę się, że mogę z niej czerpać inspiracje. Fascynują mnie bardzo rożne kultury na świecie i obyczaje, a także minione epoki i wszelkie religie. Ze wszystkiego czerpię i cokolwiek nie usłyszę, jest w stanie mnie zainspirować. Wszystko traktuję jako materiał dźwiękowy, nawet konkretny przekaz werbalny traktuję czasem bardziej jako dźwięk niż treść.
 – W utworze „Immunoglobulina” można usłyszeć jazzujące fragmenty. To przypadek czy fascynacja?
DW: Fascynacja oczywiście. I to sprzed wielu lat. Był taki okres w moim życiu, że zaraziłem się mocno jazzowymi klimatami i w tę stronę też część mojej dawnej twórczości podążała. Było to jednak tylko przejściowe zauroczenie, ale czemu mam nie skorzystać z tego w mojej eklektycznej muzyce ? :).
 – „Trzynasty wezyr Kalifatu” – gdyby ten utwór trafił do Polskiego Radia i był odpowiednio promowany, mógłby stać się przebojem. Masz czasami takie pragnienie?
DW: Kiedy zajmowałem się muzyką nazwijmy to ”bardziej komercyjną”, było moim marzeniem zrobić takiego hita, który byłby popularny w całym kraju. Chyba każdy zespół, czy też artysta marzy o czymś takim, wstępując na tę, nie usłaną bynajmniej różami drogę. Dzisiaj myślę trochę inaczej. Artysta chce być doceniony przez odbiorców. Mieć przebój – z pewnością jest synonimem tego docenienia. Moim marzeniem jednak jest to, aby być docenionym za muzykę, którą tworzę. A to czy ma się przebój, czy nie, często jest wynikiem innych czynników, tak jak wspominałem – pozamuzycznych. Jak ktoś ma cięty język, lub jest skandalistą, albo jest nastolatkiem z ładną buzią, uwielbianym przez damską część publiczności, ma 100% więcej szans na przebój. Oczywiście ja na to nie narzekam, tak już jest i ok. Tyle, ze w tym kontekście ja nie muszę mieć przeboju. Mnie nie o to chodzi. Każdy musi ustalić sobie swoje priorytety i cele, dzięki którym czuje się spełniony.
 – Utwór z płyty Rtęć i limfa pt. „Bóg i szatan” – przewrotny, dowcipny i odwołujący się do popularnych skojarzeń – ma jakąś ciekawą historię?
DW: Historię taką jak większość moich utworów, czyli w pewnym momencie zrodził się taki a nie inny pomysł i przelałem go na dźwięki. Ale utwór ten ma jeszcze dla mnie pewne inne znaczenie. Mianowicie był dla mnie lekcją, gdzie mogę przekroczyć pewną granicę eklektyzmu, poza którą te zlepki przestają być spójne i zaczynają być w pewien sposób komiczne. Ja cały czas się uczę i wyciągam wnioski ze swoich produkcji… czy trafne? To już ocenią odbiorcy po kolejnych płytach 🙂
 – Czy taką muzykę jak Twoja da się zagrać na koncercie tak, aby nie była ona tylko odtworzeniem programu? Grałeś już jakieś koncerty?
DW: Jak oglądam fragmenty występów Władysława Komendarka to szczęka mi spada i nie wiem czy uda mi się chociaż w 50% dorównać mistrzowi. Ale odpowiadając konkretnie na pytanie – tak. Jak najbardziej. Właśnie nad tym pracuję: teraz układam repertuar i tworzę wersje koncertowe, bym mógł grać w nich żywe partie. Najbliżej mam w planach koncert inauguracyjny i akurat tak się stało, że chyba obok mnie wystąpią na nim jeszcze inni muzycy z Łodzi i mam nadzieję, że do tego wkrótce dojdzie, ale nie zapeszajmy.
 – Dobrze by było zarejestrować taki koncert na dobrej jakości sprzęcie. Gdybyś otrzymał propozycję współpracy od innego muzyka zgodziłbyś się nagrać z nim płytę, czy tworzysz tylko sam?
DW: Taka współpraca byłaby myślę, bardzo trudna dla drugiej strony… Odwrotnie bowiem niż w codziennym życiu, gdzie jestem niezwykle ugodowy i potrafię się dogadać z każdym, to w przypadku tworzenia i nagrywania muzyki wychodzi jakaś moja druga natura, zupełnie odmienna, jestem bezwzględnym tyranem i uzurpatorem, nie akceptuję niczyich pomysłów, wszystko musi być tak jak ja chcę i dlatego nie podejmuję się na razie współpracy, co pewnie jest złe i głupie. Pamiętam jak Roger Subirana zaproponował mi, abyśmy coś wspólnie nagrali, a ja nic nie odpowiedziałem i drugi raz pytał, a ja nic i nic… Choć to dla mnie byłby zaszczyt, bo Rogera niezwykle cenię, ale niestety. Może kiedyś się przełamię. Na razie nie potrafię. Przepraszam.
 – Jestem pod wrażeniem Twoich nagrań, kiedy nowa płyta, oraz czy wydasz je wszystkie na CD? Koniecznie powinieneś to zrobić.
DW: Dziękuję za miłe słowa. Na razie publikuję swoje utwory w Internecie, najczęściej na Jamendo. Nie planuję wydawnictwa na CD, chyba, że ktoś, w domyśle jakiś wydawca, zapragnie mieć je w swoim katalogu, wtedy się ukażą ;). Nie chciałbym jednak z tego powodu rezygnować z możliwości dotarcia do odbiorców przez Internet, bo chcę się przynajmniej na razie, dzielić swoją muzyką z innymi właśnie w takiej formie. Nowa płyta oczywiście się robi, ale jeszcze sporo czasu zajmie zanim ją opublikuję.
 – Jeśli pozwolisz spytam się Ziemowita Poniatowskiego, szefa Generatora czy nie byłby tym zainteresowany, oraz właścicieli dwóch zagranicznych labeli, bo sprawa jest warta zachodu. Jesteś dla mnie prywatnie, obok Przemka Rudzia, najciekawszym muzycznym odkryciem tego roku, chociaż oczywiście gracie znacznie dłużej. Twoje nagrania reprezentują wysoki poziom techniczny i są świadectwem niebanalnej wyobraźni. Życzę Ci więc coraz liczniejszego grona słuchaczy.
DW: Ja również bardzo Ci dziękuję.
Damian Koczkodon 

Linki do stron związanych z muzykiem :