Wojciech Wszelaki : „W poszukiwaniu własnej drogi”

wojtek1

Zainspirowany muzyką Wojtka Wszelakiego (zapraszam do portalu społecznościowego Facebook) postanowiłem zapytać muzyka,  jak się zaczęła jego przygoda z muzyką elektroniczną, o jego ulubionych wykonawcach, o współpracy z innymi artystami, o twórczości i planach na przyszłość. Zapraszam czytelników do przeczytania poniższego wywiadu  oraz posłuchania utworów Wojciecha Wszelakiego :

Przesłuchałem wszystkie utwory, które były dostępne na stronie themotyw.bandcamp.com Zauważyłem, że Twoje pierwsze nagrania są z początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Jak to się wszystko zaczęło ?

wojtek2Wow! Podziwiam Cię za cierpliwość! 🙂 Zaczęło się dawno, to fakt. Sam początek był trywialny. Mój kolega ze szkoły pożyczył mi swoje „klawisze” tzw. fudżitonki 🙂 Tak mnie te klawisze zafrapowały, były takie fajne, mogłem zagrać z podkładem każdą melodię jaką usłyszałem w radiu czy telewizji i to było wspaniałe!!! Połknąłem „bakcyla” grania, tym bardziej, że przychodziło mi to łatwo. Dalej było tylko „ciułanie”, każdego grosza na nowe klawisze i tak się to wszystko rozkręciło. Jak tylko odpowiednio wytrenowałem solówki i akordy, założyłem dwuosobowy skład i graliśmy w szkole na oficjalnych imprezach. Potem przyszedł czas na zespół weselny. Dalej była Górnicza Orkiestra Dęta KWB Bełchatów, gdzie pobierałem nauki czytania nut i gry na klarnecie u mojego wspaniałego nauczyciela i człowieka już niestety ś.p. Pana Zdzisława Bukowieckiego. W końcu trafiłem do wojska, a tam do Orkiestry Reprezentacyjnej Wojska Polskiego, gdzie doskonaliłem swoje umiejętności muzyczne i już komponowałem ale głównie do szuflady. Będąc muzykiem ORWP dane mi było odwiedzić z koncertami wiele krajów Europy Zachodniej co wywarło na mnie duży wpływ jako na człowieka. W efekcie dostałem propozycję pracy w ORWP, z której nie skorzystałem, do dzisiaj nie wiem dlaczego?! Później dużo komponowałem, a moje utwory były często grane w lokalnym radiu. Kolejne dziesięć lat to granie w zespole weselnym. Z artystycznego punktu widzenia i nie tylko był to dla mnie czas stracony. Do komponowania i nagrywania powróciłem w 2010 roku głównie za namową mojej żony Kasi, która jest moją muzą, podporą i motywacją w poczynaniach. Dziękuję Kasiu!. Tak w telegraficznym skrócie wygląda moje dotychczasowe muzyczne życie.

Skąd czerpiesz inspiracje do swoich utworów ?  Czy komponowanie muzyki elektronicznej to Twoje hobby ?

wojtek3Moją inspiracją jest w głównej mierze suma moich doświadczeń, przeżyć i obserwacji ludzi i świata, czyli krótko mówiąc moje życie. Gdybym miał wymieniać bardziej szczegółowo, to z pewnością inspiracją jest moja rodzina, moja żona Kasia, synek Kacperek, najbliżsi i bliscy mi ludzie. Muzycznie moje inspiracje sięgają do takich twórców jak np: Depeche Mode, OMD, Vangelis, Biliński, współcześni polscy twórcy el-muzyki. Tworzenie muzyki towarzyszy mi jak wspomniałem od dzieciństwa i tak pozostało do dziś. A całkiem niedawno odkryłem możliwości jakie niesie ze sobą Internet i postanowiłem pokazać swoje hobby światu. Tak tworzenie muzyki jest zdecydowanie moim hobby i jedyną formą sztuki, w której chcę zamknąć to wszystko czym jestem.

Komponujesz muzykę elektroniczną w różnych stylach. Od spokojnego chill-out’u, synth-pop, trance, po typową klasyczną  muzykę elektroniczną. Czy któryś z muzyków klasycznej muzyki elektronicznej jest dla Ciebie wzorem ? 

wojtek4Tak to prawda. Zdecydowana większość utworów i albumów jakie przez ostatnie dwa lata opublikowałem to taki swoisty elektroniczny „misz-masz”. To wynik moich fascynacji muzycznych i pomysłów na zmierzenie się z różnymi gatunkami muzyki elektronicznej, w wielu przypadkach utwory te można nazwać wprawkami do czegoś, co ma nastąpić w przyszłości. Ale sam nie wiem, jaka to będzie muzyka. Co do inspiracji tzw. „klasykami” muzyki elektronicznej, no cóż muszę się szczerze przyznać, że nie mam szczególnych inspiracji którymkolwiek z muzyków klasyków elektronicznych, może właśnie dlatego poszukuję i błądzę po przestrzeniach zapełnionych dźwiękami i nutami w poszukiwaniu własnej drogi. Muszę jednak szczerze przyznać, że to co można już usłyszeć w mojej muzyce jest z pewnością po części również przetworzeniem tych wszystkich wykonawców i utworów które kiedyś w życiu już słyszałem.

Jakim sprzętem obecnie dysponujesz ?

Tak. Kiedyś miałem nawet sporo tzw. „Klawiszy”, lecz obecnie korzystam z dobrodziejstwa instrumentów wirtualnych i dźwięków samplowanych. Mimo to na wyposażeniu posiadam dwie klawiatury sterujące firmy M-AUDIO. Dodatkowo posiadam gitarę akustyczną, mikrofon, komputer i program do rejestracji moich utworów. Aha jeszcze korzystam z rejestratora audio Creative, na który często nagrywam swoje pomysły, nucąc gdzieś po cichu w kącie melodie, które mi przyjdą do głowy :-). Jestem wygodnickim minimalistą można by rzec, zwyczajnie instrumenty wirtualne nie zajmują miejsca w domu, a klawiatury leżą na regale i nikomu nie przeszkadzają 🙂

Twoje okładki są fantastyczne. Sam je projektowałeś ?

Dziękuję! 90% okładek moich albumów jakie widać np. w BandCamp, są to grafiki publikowane na licencjach Creative Commons. Przeszukuję zasoby Internetu pod kątem grafiki, która odpowiada mojej wizji muzyki, wybieram takową, następnie modyfikuję ją mniej lub bardziej przy pomocy programu GIMP i tak właśnie powstaje nowa okładka do albumu. Aby zachować wszystkie postanowienia licencji CC, umieszczam w opisie albumu również informację o autorze tej pracy, wraz z podziękowaniami. Jednak przy ostatnim projekcie pt: „Unless you have man in a man”, grafikę opracował dla mnie, zaprzyjaźniony profesjonalny grafik Marek Woźniak, za co mu jeszcze raz serdecznie dziękuję! Mogę powiedzieć również, że okładka najnowszego albumu, najprawdopodobniej będzie dziełem Marka Woźniaka.

Oprócz nagrań solowych nagrywasz muzykę z innymi artystami. Nagrałeś muzykę z Jakubem Fijakiem, Jackiem Rozwadowskim.  Czy uważasz, że to dobry pomysł ?

To prawda. Współpracuję z różnymi muzykami, szczególnie jest to widoczne na albumie „Unless…”. Moje kompozycje zinterpretowało kilkunastu Polskich el-muzyków 🙂 Takie kooperacje uważam za bardzo dobry pomysł i ideę samą w sobie. W moim fakt, że inni twórcy i artyści interpretują twoje pomysły i sposób w jaki to robią, daje szerokie spektrum doświadczeń na polu muzycznym, dostarcza inspiracji i pozwala na zadumanie się nad sednem kompozycji pierwotnych, nad głębszym ich poznaniem. Dodatkowym atutem i nie do przecenienia jest możliwość poznania wielu ludzi, posłuchania tego co myślą o muzyce i o życiu w ogóle. To jest wspaniałe i jedyne w swoim rodzaju doświadczenie, choć wymagające cierpliwości i wyrozumiałości wszystkich stron takiej kolaboracji artystycznej. Uważam, że jest to zdecydowanie dobry pomysł na rozwijanie siebie i swojej wrażliwości artystycznej.

Bardzo ciekawy jest ostatni Twój album „Unless you have a man in a Man”. Czy mógłbyś opowiedzieć kulisy powstania tego albumu ?

unless Z przyjemnością! Otóż pewnego dnia dowiedziałem się o małej chorej dziewczynce i o akcji zbierania nakrętek po butelkach PET, tak aby za zebrane środki można było zakupić dla niej protezę i sfinansować rehabilitację. Więc razem z żoną i naszymi przyjaciółmi zaczęliśmy gromadzić nakrętki. Jednak w międzyczasie wpadłem na pomysł żeby jakoś tym moim graniem pomóc w akcji. Rozesłałem wiadomości e-mail do wielu muzyków z prośbą i pytaniem o interpretację jednego z dowolnie wybranych moich utworów. I o dziwo otrzymałem wielkie wsparcie i zapewnienie o swojej pomocy ze strony twórców. Dosłownie tylko kilku artystów zlekceważyło lub zignorowało moją prośbę, pozostali spisali się doskonale i tak właśnie powstał ten album. Dzięki tej akcji poznałem wielu wartościowych i bratnich artystycznych dusz. Otrzymałem pomoc od firmy VISIONSOFSOUNDS (Maciej Braciszewski) z Gniezna, która wykonała mastering całości albumu oraz klip promocyjny. Mój przyjaciel z grupy GOTARD (Jacek Kul) zrobił wspaniały teledysk do utworu promującego całość przedsięwzięcia pt. „Nostalgia(Dorian Remix)” – utwór wykonał Dorian Przystalski. Okładkę wykonał grafik Marek Woźniak. Album jest w tej chwili do pobrania w całości za darmo z portalu BandCamp. W ten sposób my ludzie muzyki przyczyniliśmy się do pomocy małej Klaudii, za co jeszcze raz pragnę im serdecznie podziękować!

Jaka będzie Twoja następna płyta? Czy to będzie nowa muzyka ? Nowa współpraca ?  czy będziemy długo czekać na Twoją nową muzykę ? 

wladekHmm. Będzie to muzyka elektroniczna z całą pewnością. Myślę, że nieco inna od tego co do tej pory opublikowałem. Lecz tak naprawdę ocenią to słuchacze. Płyta jest wyobrażeniem, życia normalnego człowieka od momentu poczęcia, aż do śmierci, w ujęciu świadomości swojego istnienia. Utwory mają oddawać właśnie te stany emocjonalne, stąd tytuły takie jak: „Przed świadomość”, czy „Poza świadomością”. Jest to mój wspólny projekt z Władysławem Komendarkiem, ale na zupełnie innych zasadach jakby można było sobie wyobrażać. Każdy z nas ma przedstawić na tym albumie własną wersję stanów świadomości. Ma być to swego rodzaju konfrontacja dwóch stylów muzyki elektronicznej, dwóch osobowości, dwu różnych ludzi, dwóch twórców z odmiennym widzeniem muzyki elektronicznej i wreszcie dwóch twórców z których pierwszy jest „legendą” polskiej muzyki elektronicznej, a drugi nikomu nie znanym hobbystą muzycznym 🙂 Nie ukrywam, że dla mnie to wielkie wyzwanie muzyczne, czy mu podołam? Czas pokaże, a ocenią odbiorcy. Chciałbym dodatkowo, aby płyta ta ukazała się jako tłoczone cd extra, czyli w skrócie coś więcej niż zwykły krążek CD. Płyta ma zawierać utwory, remiksy, wywiady, zdjęcia i utwory bonusowe. Taki jest plan i mam nadzieję, że dojedzie on do skutku w ciągu najbliższych dwóch miesięcy.

Dziękuję bardzo za udzielenie wywiadu oraz życzę samych sukcesów ! 

Marcin, serdecznie dziękuję za zaproszenie i miłą rozmowę!

Marcin Melka 

Jakub Fijak : „Cały czas poszukuję nowych inspiracji”

jakubJakub Fijak – młody muzyk ze Szklarskiej Poręby, chętnie  podzielił się ze mną kilkoma swoimi przemyśleniami:

D.K :  Powiedz kilka słów o sobie które można bezpiecznie opublikować 🙂
J. F: Jestem pasjonatem muzyki, który uwielbia poznawać nowe dźwięki. Stale poszukuję nowych płyt i wykonawców, którzy dostarczą mi wielu wewnętrznych wrażeń. Tworzenie muzyki jest dla mnie formą wyładowania emocji, sposobem na powiedzenie czegoś, czego nie chcę lub nie potrafię przekazać werbalnie. Na co dzień jestem raczej kameralnym chłopakiem, który nie wyróżnia się niczym spośród tłumu, zwyczajnym człowiekiem z gór, z natury raczej samotnikiem. Lubię obserwować ludzi, czerpać z nich inspirację. Staram się odnajdować niezwykłość w zjawiskach lub przedmiotach, które dla wielu z nas są czymś oczywistym i nie wartym chwili zastanowienia.
D.K. : To podobnie jak ja. Jakie było Twoje pierwsze spotkanie z muzyką elektroniczną, czy pamiętasz płyty lub wykonawców którzy zrobili na Tobie szczególne wrażenie?
J.F. : Od zawsze bliskie memu sercu były klimaty new age, ethno czy world music, więc muzykę elektroniczną sensu stricto poznałem dosyć późno, a było to w momencie kiedy zacząłem udzielać się w EL-Stacji. Wprawdzie próbowałem słuchać  J.M.Jarre’a czy Klausa Schulze, jednak wtedy nie udało mi się złapać elektronicznego bakcyla. Patrząc z perspektywy czasu musiałem nauczyć się słuchać takiej muzyki, zdobyć umiejętność jej kontemplacji, więc tak naprawdę moje pierwsze wrażenia el-muzyczne były sprawką polskich wykonawców el-muzyki, szczególnie myślę tu o płycie Marka Bilińskiego “Wolne Loty”, czy też “Romantic-On” Tomasza Ostrowskiego.
 
D.K. : A jak jest teraz? Czytałem Twoją recenzję płyty Rudzia i Komendarka…
 J.F. : Dzisiaj jest trochę inaczej. Na pewno bardziej otworzyłem swój umysł na nowe doznania  dźwiękowe nie ograniczając się tylko do elektroniki czy też  moich niezmiennych zamiłowań do new age. Obecnie więcej słucham muzyki filmowej i rocka progresywnego. Co do płyty “Unexplored Secrets Of REM Sleep” – myślę, że recenzja to za duże słowo, nazwałbym to raczej zbiorem odczuć i refleksji jakie mi towarzyszyły podczas odsłuchiwania i kontemplacji tego materiału. W dobie nihilizmu jaki obecnie panuje w el-muzyce ten nietuzinkowy duet pokazuje nam, że warto próbować tworzyć coś dźwiękowo indywidualnego, bo jak się okazuje nie jest to niemożliwe – wystarczy otworzyć umysł i nie bać się dewastować kanonów powszechnie panujących w el-muzyce. To może oczywiście skutkować okrzyknięciem kompozytora mianem “antychrysta syntezatorów” co koniec końców może być tylko i wyłącznie preludium do elektronicznej rewolucji.
D.K: Fajnie że słuchasz progresywnego rocka. Jak trafiłeś do Mogilna i El- Stacji, sam szukałeś kontaktu czy zostałeś „odkryty”?
J.F. : Cóż, nie wiem czy mogę mówić o jakimś odkryciu ponieważ był to w zasadzie jeden z efektów współpracy z Maciejem Braciszewskim. W prawdzie o EL-Stacji słyszałem już dużo wcześniej, ale nie sadziłem, że enigmo-pochodne klimaty jakie dominują w moich utworach przyjmą się w radiu nastawionym na określony gatunek muzyczny, więc jeśli mam być szczery, nie próbowałem nawet zapytać o emisję swoich nagrań u Marqsa. Jak się później okazało mogileńskie radio przyjęło mnie z otwartymi ramionami i cały czas chętnie publikuję tam swoje prace. Jeśli zaś chodzi o mój debiut sceniczny to organizatorzy Elektronicznego Weekendu zdecydowali się postawić na młodych i początkujących twórców el-muzyki, w związku z tym dostałem szansę pokazania się. Wraz ze mną otrzymali ją między innymi Aleksander Lasocki ze Szczecina i Piotr Lewandowski z Warszawy.
D.K: Ten koncert  z Elektronicznego Weekendu Mogilno 2011. Co Ci dała obecność na nim, jakie pozostawił za sobą wrażenia, przyjaźnie i plany?
J.F: Tamten weekend spędzony w Mogilnie był dla mnie bardzo szczególny. Przede wszystkim dlatego, że mogłem po raz pierwszy zaprezentować na dużej scenie to, co przeszło 3 lata powstawało w domowym zaciszu mojego pokoju. Miałem okazję poznać wielu życzliwych ludzi skupionych przy EL-Stacji, jak również związanych z el-muzyką. Niesamowitym przeżyciem było zagranie na jednej scenie wraz z żywą legendą –  Robertem Kanaanem. Był to dla mnie wielki zaszczyt. Jeśli zaś chodzi o plany to myślę, że cały czas są stałe i niezmienne. Trzeba  patrzeć w przód i myśleć o tym ile jeszcze można zrobić, niż bazować na tym co już zostało zrobione.
D.K: Też lubię muzykę Roberta Kanaana. Szczególnie tę starszą.  Tworzysz muzykę ciepłą, rozrywkową, taką która ma sprawiać radość i przyjemność  słuchaczom. Tak na razie zostanie czy planujesz się rozszerzać w różne strony?
 J.F. : Słyszałem wiele różnych opinii na temat mojej muzyki. Jedni twierdzą, że jest pozytywna, inni zaś określają ją mianem dekadenckiej i pesymistycznej. Sam nie potrafię ocenić jaka jest tak naprawdę, tę kwestię pozostawiam słuchaczom. Ciężko mi również powiedzieć czy tak zostanie czy się zmieni. Muzyka jest dla mnie idealnym sposobem komunikacji ze światem, więc sądzę, że w zależności od tego, co w danym momencie będę chciał wyrazić i opowiedzieć, tak też będzie ewoluować moja muzyka. Cały czas poszukuję nowych inspiracji i rozwiązań. Nie robię raczej nic nowatorskiego, zwyczajnie próbuję sił w różnych konwencjach i stylach muzycznych. Staram się jednoczenie mierzyć zamiary na siły i nie podejmować się rzeczy, których nie będę w stanie wykonać. Nie jest również moim celem aby na siłę udowadniać światu swoja oryginalność, pasąc przy tym swoje ego. Liczy się tylko muzyka, bo dzięki niej mogę mówić, często nawet w sposób jasny o rzeczach oczywistych.
D.K. :  Z Twoich ośmiu płyt  znam na razie tylko 3. Czy zawartość pozostałych jest podobna?
 J.F. : Na pewno moja muzyka ma w sobie cechy wspólne, lecz każda następna produkcja w mniejszym lub większym stopniu różni się od poprzednich. Lubię powracać co jakiś czas do danej konwencji, o czym może świadczyć ostatnie wydanie pt. “Expedition”. Chyba najbardziej wyróżniającym się albumem jest “Soldiers Of Heaven”. Po koncercie w Mogilnie, gdzie prezentowałem materiał właśnie z tej płyty podszedł do mnie Darek Długołęcki. Przyznał wtedy, że nie spodziewał się czegoś co brzmi jego zdaniem podobnie do “Fire” Marka Bilińskiego.

D.K. :  Jakiego sprzętu i wyposażenia używasz przy realizacji nagrań?

J.F.: Pracuję na syntezatorze Roland Juno-D. Jeśli zaś chodzi o oprogramowanie to korzystam głównie z produktów Cakewalk by Roland (Z3TA+1, Dimension LE, Sonar X1 Le).
D.K: Kto jest dla Ciebie największym wsparciem?
 J.F. Zdecydowanie jest to osoba Macieja Braciszewskiego, mojego przyjaciela i opiekuna muzycznego. Bardzo wiele się od niego nauczyłem, a dzięki jego pomocy w moim odczuciu wiele osiągnąłem. Są także inne życzliwe mi osoby, które wierzą we mnie i cały czas mnie dopingują [ czasem nawet chcą mi nakopać 🙂 ] i za to serdecznie im dziękuję!
D.K. : Jak reagują na Twoją muzykę Twoi znajomi z rodzinnego miasta?
J.F. : To jest dobre pytanie, też chciałbym to wiedzieć! Prawda jest taka, że niewiele osób z moich rodzinnych stron wie o tym co robię w wolnych chwilach, natomiast Ci którzy wiedzą, reagują raczej pozytywnie choć nie traktują tego nazbyt poważnie.
D.K. Zdarza Ci się wziąć odtwarzacz na jakieś wzniesienie poza miastem i tam przeżywać muzykę, albo odwrotnie wracasz i coś nagrywasz bo akurat Cię „natchnęło”?
 J.F. Idąc w góry szukam spokoju, chwili refleksji, chcę odpocząć. W związku z tym wolę słuchać muzyki lasu, szmerów strumieni i w takiej atmosferze poszukiwać natchnienia. Doskonale więc rozumiem Mr Smoka, który na każdym kroku podkreśla wspaniałość dźwięków natury.
D.K. Mr.Smok jest rzeczywiście oryginalnym i wrażliwym człowiekiem. Co Cię pasjonuje poza muzyką, o ile masz na to jeszcze czas…
 J.F. : Moją wielką pasją jest ratownictwo medyczne, któremu teraz poświęcam większość swojego czasu. Oprócz tego zdarza mi się czasem pisać opowiadania, wiersze, a nawet swoje quasi-filozoficzne rozważania. Sprawia mi to dużą frajdę.
D.K. : Czy widzisz sens wydawania płyt na CD czy wystarczy ci Internet?
J.F. : Jak każdy twórca marzę o zmaterializowaniu swojej pracy w postać muzycznego krążka, jednak nie jest to takie proste, więc siłą rzeczy Internet musi mi wystarczyć. Nie mniej jednak, jako środek masowego przekazu jest na pewno znakomity dla ludzi takich jak ja, którzy dzięki niemu mogą pokazać swoje produkcje szerszej rzeszy odbiorców, a w innym przypadku mogliby nie mieć takiej szansy. Mam tylko nadzieję, że z czasem wydania digital download nie wyprą całkowicie z rynku materialnych nośników.

D.K. : Twoje plany i marzenia na najbliższe miesiące, czy może żyjesz bardziej z prądem?

J.F. Nie jestem zwolennikiem dalekosiężnych planów. Życie jest zbyt dynamicznym procesem i w zasadzie nigdy nie wiadomo w jakim momencie i czym nas zaskoczy. Na chwilę obecną mogę powiedzieć tylko tyle, że nadal chciałbym rozwijać swoje pasje.
D.K. : To prawda… Życzę Ci więc pomyślnej samorealizacji!
Damian Koczkodon

„Musicie być mocni mocą wiary!” : koncert Macieja Braciszewskiego

mb2Niesamowitym koncertem w hołdzie błogosławionemu Janowi Pawłowi II, w murach gnieźnieńskiej katedry, zakończono obchody XII Dnia Papieskiego.

Na specjalny koncert, przypominający osobę Ojca Świętego, złożyła się muzyka, słowo oraz obraz. Aktor z Teatru im. Aleksandra Fredry – Bogdan Ferenc, odczytywał zgromadzonym homilie, wygłaszane przez Jana Pawła II u Grobu św. Wojciecha, Anna Kadecka Nowicka – była aktorka, recytowała poezję Papieża Polaka, łącząc ją z delikatnym śpiewem. Gnieźnieński muzyk, Maciej Braciszewski, zaprezentował przygotowany specjalnie na tę okazję podkład muzyczny. Podczas koncertu wystąpił także Chór Prymasowski pod dyrekcją ks. Dariusza Sobczaka, któremu towarzyszył organista Ryszard Superczyński. Całość poprowadziła Zenona Golc, animator kulturalny. Podczas spotkania w katedrze wiernym towarzyszyły relikwie bł. Jana Pawła II, które w trakcie uroczystej mszy św., 14 października 2012 r., zostały wprowadzone do kaplicy św. Stanisława i umieszczone w nowym relikwiarzu.

mb1Wydarzenie, wieńczące obchody XII Dnia Papieskiego w Gnieźnie, miało być przede wszystkim podziękowaniem Bogu za osobę błogosławionego Jana Pawła II. „Pragniemy najpierw uczcić Ojca Świętego, podziękować Panu Bogu za jego życie, za to co uczynił, ale również sobie przypomnieć, co on nam zostawił, a w sposób szczególny co on nam zostawił w Gnieźnie i to co wtedy przeżyliśmy, gdy On nawiedzał Gniezno, gdy nawiedzał Grób św. Wojciecha – mówił ks. Andrzej Grzelak, który krótkim wprowadzeniem rozpoczął spotkanie w katedrze – Niewątpliwie błogosławiony Jan Paweł II, nasz wielki rodak, zasługuje na pomnik, nawet nie ze spiżu, czy z jakichś kamieni, ale żywy pomnik. I ten żywy pomnik to jest stypendium ufundowane dla młodzieży uczącej się, studiującej, a pochodzącej z ubogich rodzin” – dodaje. Dlatego też przez cały dzień, 14 października 2012 roku, również i po koncercie, stypendyści z fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia prowadzili zbiórkę pieniędzy na fundusz stypendialny..

Podczas koncertu zgromadzeni mogli usłyszeć fragmenty homilii Jana Pawła II. Pierwsza pielgrzymka Papieża Polaka odbyła się 3 czerwca 1979 roku, wtedy to Jan Paweł II właśnie w Gnieźnie rozpoczął, kontynuowane później przez wiele lat, spotkania z młodzieżą. Podczas mszy św. odprawionej na Wzgórzu Lecha, Ojciec Święty mówił też o kulturze, o dorobku kulturalnym, dzięki któremu naród polski przetrwał. W tym miejscu Jan Paweł II mówił przede wszystkim o „Bogurodzicy”, jako najważniejszym pomniku polskiej literatury, polskim credo, pieśni – orędziu, którą śpiewano momentach uroczystych i decydujących. Tuż po przytoczeniu fragmentu tejże homilii Chór Prymasowski wykonał wspomnianą pieść, nazywaną przez Jakuba Wujka „Katechizmem Polskim”. Podczas drugiej pielgrzymki do Grobu św. Wojciecha, 3 czerwca 1997 roku, Jan Paweł II mówił do wiernych o zjednoczonej Europie, o tym, że zanim zjednoczą się kraje, muszą wpierw zjednoczyć się ludzie, odstąpić od braku tolerancji i uprzedzeń politycznych oraz religijnych. Wtedy to zgromadzeni usłyszeli wołanie Papieża Polaka: „Otwórzcie drzwi Chrystusowi!”.

mb3Anna Kadecka Nowicka zaprezentowała trzy utwory błogosławionego Jana Pawła II: „Przed sklepem jubilera. Medytacja o sakramencie małżeństwa przechodząca chwilami w dramat, „Odkupienie szuka Twego kształtu, by wejść w niepokój wszystkich ludzi” oraz „Promieniowanie ojcostwa”. Te trzy utwory, mówiące o małżeństwie, miłości, dzieciństwie, ojcostwu i miecierzyństwie wkomponowały się w tematykę Dnia Papieskiego: „Jan Paweł II – papież rodziny” oraz w Gnieźnieńskie Dni Rodziny.

Na uwagę zasługuje również podkład muzyczny, przygotowany przez Macieja Braciszewskiego. Kompozycja zaprezentowana przez gnieźnieńskiego artystę stanowiła doskonałą oprawę i nadała całemu wydarzeniu mistyczny nastrój, dzięki któremu każdy mógł spotkać Jana Pawła II. Wzruszającym zaskoczeniem dla zgromadzonych było włączenie przez Macieja Braciszewskiego do jednego z utworów głosu Ojca Świętego, który zwraca się do wiernych ze słowami „Musicie być mocni tą mocą, którą daje wiara! Musicie być mocni mocą wiary” oraz zapisu zarejestrowanego przez Bogumiła Bieleckiego, który utrwalił pożegnanie Jana Pawła II po pierwszej pielgrzymce w Gnieźnie (4 czerwca 1979 roku, wczesnym rankiem, Ojca Świętego żegnała niewielka grupa fotoreporterów, wtedy to Jan Paweł II powiedział o Gnieźnie kilka niezwykłych zdań, które można było ponownie usłyszeć w katedrze).

mb4Wspomnienie o Ojcu Świętym wygłosił również prymas Polski abp Józef Kowalczyk, który na zakończenie koncertu udzielił zgromadzonym błogosławieństwa, a także poprowadził modlitwę w intencji kanonizacji błogosławionego Jana Pawła II. Prymas, dziękując za koncert, zwrócił uwagę na to, że wydarzenie to powinno zgromadzonych umocnić, ale też nauczyć pewnej pokory. „Ta służba człowiekowi w takim wymiarze, w jakim to czynił, ukazała że jest on jednym z wyrazicieli tych wartości, które w narodzie polskim i kulturze polskiej trwają i które są mocno zakorzenione, ale nie czynił tego z uniesieniem pychy, tylko w duchu pokornej służby człowiekowi” – mówił abp Józef Kowalczyk.

Źródło : http://gniezno.com.pl  oraz fot. Patryk Pawlak

Marcin Melka

Maciej Braciszewski : Koncert dla błogosławionego Jana Pawła II

W dniu 1 maja 2011 roku odbył się wyjątkowy koncert w  hołdzie błogosławionemu Janowi Pawłowi II. Niecodzienny projekt łączący muzykę elektroniczną Macieja Braciszewskiego z repertuarem chóralnym w wykonaniu Metrum zgromadził nie małe audytorium. Wielka szkoda, że jak na razie oprócz kilku filmików na Youtube nie ma całego zapisu na płycie DVD. Polecam piękną wersje „Barki’, oprócz grającego na klawiszach Macieja możemy wysłuchać chór Metrum pod dyrekcją Jarosława Krenza.Godny polecenia jest fragment „Habemus Papam” – coś jest z odświętnego nastroju muzyki Vangelisa w tej muzyce Macieja Braciszewskiego, dzień niezwykły i koncert, który będzie pamiętany przez następne pokolenia nie tylko dla tych przybyłych do katedry gnieźnieńskiej.Dodam jeszcze, że organizatorami koncertu było  Starostwo powiatowe w Gnieźnie i Centrum Kultury ”Scena to dziwna’  a patronatem muzycznym Roland Polska i Cakewalk by Roland.

Autorem plakatu  reklamującego te wydarzenie był Jarosław Gryguć. Pozostaje mi zaprosić was na krótkie fragmenty z Youtube i poddać się  atmosferze tej niezwykłej uroczystości.
Mariusz Wójcik