Plebiscyt Schallwelle !

schalwelle
Do końca stycznia 2014 roku można oddawać głosy w niemieckim plebiscycie na najlepsze płyty i najlepszych wykonawców muzyki elektronicznej. W tym roku znalazły się tam także płyty z polskiej wytwórni Generator.pl. Zachęcam do oddania głosów na wykonawców:

Vanderson & Rudź
Odyssey & We Are The Hunters

Oraz głosów na wydawnictwa:
Odyssey – We are the Hunters
Vanderson & Rudz „Remote Sessions” oraz Aquavoice – „Grey”.  

 

Marcin Melka 

 

Muzyka Remote Spaces do pobrania w serwisie bandcamp !

k2Zapraszam do pobrania wszystkich albumów Remote Spaces oraz Krzysztofa Horna w kolaboracjach z Polarisem i Odyssey w formacie bezstratnym lub mp3 za symbolicznego 1 Euro, które są dostępne w serwisie  bandcamp : Collision, Silos, Ypsilon, Elektronicznie (Live)Alpha oraz Spirale. Polecam ciekawą muzykę ambient !

Marcin Melka    

Tomasz Pauszek (Odyssey) : The Essential : vol. 1, 2, 3

 Album „The Essential” ODYSSEY (Tomasz Pauszek z Bydgoszczy) część pierwsza, druga oraz trzecia to podsumowanie dotychczasowej 14 letniej twórczości artysty. Na tym albumie znajdziecie utwory nagrane w latach 1999-2013, począwszy od „Syntharsis” do „Music For The Subway”. W zestawie znajduje się jeden nowy utwór zatytułowany „Behind” (wspólnie ze Scamall). Poniżej prezentuję czytelnikom tracklistę :

TRACKLIST VOL.1:

The Essential Vol.1Sequence Space (7:51), Silver Q (5:39), Ambience (4:55), Neurogenesis (2:35), Eclipse (5:03), Time And Deep (4:58), Supranova (3:19), Bringing The Light (4:45), Exciting Globe 1 (3:42), Lunar Sky (4:06), Nightness (4:36)

 

 

TRACKLIST VOL.2 :

The Essential Vol.2

Tranquillers (7:44), Planet B (6:53), Music For Subway 2 (4:49), Ypsilon (4:08), Les Structures Logiques (5:43), Olympus Mons 8 (2:18), Morning Rush (7:03), Re:phlexess (4:59), Sunlight (5:38), Acti-vitae (6:05)

 

 

TRACKLIST VOL.3:

The Essential Vol.3

Constellations Of Mind (3:00), Experience (6:17), Startrack (2:59), Music For Subway 4 (9:58), Zenithal (5:35), The Sentinel (6:02), Structures (7:17), Behind (4:34), Bringing The Light (live bonus track) (4:46)

Wspomniany zestaw ukaże się nakładem wydawnictwa  HQMusic.pl w lutym br. oraz będzie dostępny w Internecie na stronach iTunes, Amazon, Bandcamp, Fnac. Na kanale Youtube znajduje się zwiastun trzyczęściowego wydawnictwa. Wcześniej wspominałem na mojej stronie o projekcie Odyssey w wywiadzie Damiana Koczkodona pt. „Trzeba oczyścić umysł i duszę” oraz w wywiadzie Mariusza Wójcika pt. „Muzyka służy do wywoływania i przywoływania różnych uczuć”.  Warto zaopatrzyć się w ten album, polecam wszystkim !

Marcin  Melka

Tomasz Pauszek (Odyssey) : „Trzeba oczyścić umysł i duszę”

tomek2Tomasz Pauszek, dyplomowany dyrygent, urodził się w 1978 roku w Bydgoszczy. Znany jest ze swojej muzyki elektronicznej wydawanej pod pseudonimem Odyssey, oraz współorganizowania serii koncertów SYNTH ART FESTIVAL.

  


1) Minęło już 10 lat istnienia twego projektu „Odyssey”.  Jak doszło do tego że dyplomowany dyrygent Akademii Bydgoskiej postanawia grać muzykę elektroniczną?

T.P.: Muzyka elektroniczna towarzyszyła mi prawie od zawsze. Pamiętam, że gdzieś tak od szóstego roku życia, bardzo mocno zacząłem interesować się muzyką Jean`a Michela Jarre`a. Z czasem oczywiście rozszerzałem swoje zainteresowania na innych wykonawców tego nurtu. Słucham ich nadal i nowych. I przez tyle lat mi się nie znudziło… Sam zacząłem tworzyć już w szkole średniej, długo przed studiami. Oczywiście, to były początki, poznawanie harmonii, struktur brzmieniowych, dźwięków, szukanie nowych, no i zgłębianie tajników syntezatorów. Takie pierwsze prace, eksperymenty. Już wtedy zainspirowany światem dźwięków, ich nieskończonością, bezkresem oraz dziełami Arthura C. Clarke`a, postanowiłem, że moja muzyka będzie czerpała z tych dwóch zagadnień: nieskończoności brzmień, dźwięków i głębi, bezkresu kosmosu. Chodziło mi jednak bardziej o charakter ludzki tych zagadnień, wpływ muzyki, brzmień na wyobraźnię i nasz wewnętrzny „kosmos”. Świat odległy a zarazem bliski, głębia, pustka i samotność kosmosu, który każdy ma w sobie i od czasu do czasu to czuje. Stąd też nazwa projektu, taka podróż, odyseja muzyczna poprzez wewnętrzny świat, emocje, nastroje, uczucia… I tu dochodzimy do pierwszej oficjalnie wydanej płyty, pt. SYNTHARSIS, wydanej w 2001 roku, a skomponowanej już na studiach w ówczesnej Akademii Bydgoskiej.  Ten tytuł bardzo dobrze obrazował to wszystko, o co mi chodziło i o czym wspominałem wcześniej. Ta płyta to miało być takie katharsis poprzez muzykę syntezatorową. Może to i banalne, ale dość myślę, że muzyka elektroniczna jest specyficzną formą wyrazu, gdzie, żeby dotrzeć do sedna kompozycji lub tego, co autor chciał przekazać, trzeba oczyścić umysł i duszę, trzeba podążać za emocjami, za dźwiękami, koncentrować się, a jednocześnie relaksować i odpływać w swój wewnętrzny kosmos. I tak to się zaczęło. Dyplom dyrygenta otrzymałem dopiero rok później, w 2002 roku.

2) Pod tym szyldem wydałeś kilka płyt, wzbogaconych reedycji. Jak oceniasz ten okres?

T.P.: Te ponad dziesięć lat, to piękny okres, pełen poszukiwań, nauki, poznawania instrumentów, gatunków, otwierania się na nowości, dojrzewania. Na moich płytach mocno słychać te procesy. Od poszukiwań ambientowych, przez fascynację brzmieniami lo-fi czy rytmiczną elektronikę w stylu Jarre`a, aż do techno czy gatunków nowoczesnych jak lounge czy dance. Człowiek to jedna wielka emocja i często te emocje i fascynacje determinują nasze działania. Stąd tyle stylów na rożnych moich albumach.

3) Odyssey Studio Poland. Co kryje się pod tą nazwą?

T.P.: Odyssey Studio Poland, to w gruncie rzeczy moje prywatne studio nagrań, w który, nagrywam przede wszystkim swoje utwory, miksuję ślady czy przygotowuję już całe płyty. No i oczywiście trzymam tam wszystkie moje ulubione syntezatory analogowe. Zdarza się także, że wykonuję mastering zaprzyjaźnionym artystom czy tworzę muzykę do gier komputerowych. Czasami też udzielam się jako producent muzyczny, współpracując z innymi, np. z Waxfood. Wykorzystuję to studio dość intensywnie.

4) Jesteś nie tylko muzykiem, ale również animatorem El-muzyki. Współrealizowałeś kilka edycji SYNTH ART FESTIVAL. Poznałeś nowych przyjaciół z którymi zdecydowałeś się na wspólne nagrania, rejestrowałeś swoje kolaboracje m.in. z  Remote Spaces, Pawlakiem… Czy zapamiętałeś jakieś szczególne przygody z tamtych lat?

T.P.: Nazbierało się tego przez kilka lat… No cóż, fakt organizowałem SYNTH ART FESTIVAL przez wszystkie jego edycje. To był czas ciężkiej pracy i walki z przeciwnościami losu. Organizacja plenerowego widowiska dla kilku lub kilkunastu tysięcy widzów, z nowościami technicznymi, laserami, fajerwerkami i tancerzami, jest zajęciem dość wyczerpującym. Ale jakoś daliśmy radę i wyszło to całkiem nieźle. Jestem z tego zadowolony. Bardzo dobrze wspominam ostatnią edycję, która miała miejsce około północy z 30 kwietnia na 1 maja 2004 roku, podczas obchodów wejścia Polski do Unii Europejskiej. Niestety formuła tego festiwalu się wyczerpała i obecnie już on nie istnieje. Bardzo fajne wspomnienia mam ze współpracy z Remote Spaces nad płytą Ypsilon Project. Nagrywaliśmy ją wyjątkowo u mnie w mieszkaniu w Bydgoszczy. To było dzikie jam-session trwające tydzień. Były rozmowy, zabawa, tworzenie, granie i cudowny klimat, który wspominam do dziś. Pamiętam, że chłopacy spali sofie i na podłodze, w pokoju, w którym nagrywaliśmy, zaraz obok syntezatorów i komputerów. To był czysty rock and roll… Spotkaliśmy się potem jeszcze raz, na kolejnym jam-session, które też było fajne, ale odbywało się już w studiu i miało bardziej profesjonalny przebieg. Bardzo dobrze to wspominam.

5) Na Twoim profilu na Facebooku zauważyłem zdjęcia z wielu podróży oraz fotkę z J.M.Jarrem. Fajna, jak go znalazłeś?

T.P.: Staram się dużo jeździć po świecie, bo fascynują mnie różne kultury i miejsca, stąd te zdjęcia. Co do spotkania z Jarre`m, to doszło do niego dość spontanicznie. To było w Gdańsku w 2006 roku, gdzie Jarre przyleciał na zaproszenie prezydenta tego miasta odebrać nagrodę za koncert w Stoczni. Byłem jednym z gości na konferencji prasowej, która oczywiście miała przebieg oficjalny. Potem zaproszono nas wszystkich na bankiet. Tam właśnie miałem okazję porozmawiać z Jarre`m dłuższą chwilę. To bardzo miły, serdeczny i radosny człowiek. Dużo można się od niego nauczyć.

6) Sprzedajesz swoją twórczość poprzez różne sklepy internetowe w formie elektronicznej np: iTunes, Amazon.com, Fnac.com, Junodownload, Bandcamp, Virgin Mega Store, Simfy, Również label Generator wydał Twoje 3 płyty. Jak do tego doszło?

T.P.: Powiem szczerze, że długo szukałem wydawcy. Zwłaszcza, że postawiłem sobie za cel wydawać tłoczone CD, a nie jak robi wiele wydawnictw muzyki elektronicznej, na CDr. Niestety rozmowy z trzema wcześniejszymi firmami, jedną polską, drugą holenderską, a trzecią norweską, skończyły się fiaskiem. Te dość długie rozmowy i negocjacje zraziły mnie do wydawców, ale postanowiłem spróbować jeszcze raz. Znałem wydawnictwo Ziemowita Poniatowskiego już dłuższy czas i to był strzał w dziesiątkę. Spodobała mu się moja muzyka, a że chwilę wcześniej zaczął, oprócz dystrybucji, zajmować się także wydawaniem płyt pod szyldem Generator.pl, to rozpoczęliśmy satysfakcjonującą współpracę, która trwa do dziś.

7) Obecnie sam, jak to wcześniej bywało, projektujesz okładki swoich płyt, wysłałeś ponad 20 krótkich filmów na YouTube promujących Twoją muzykę. Robisz to, bo lubisz, czy to życiowa konieczność?

T.P.: Od czasu do czasu bawię się w projektowanie okładek, zwłaszcza gdy mam pomysł i wiem, że mogę go sam wykonać. Lubię to. Podobnie jest z filmami na YouTube. Zrobiłem je amatorsko, ale mają moim zdaniem klimat. To takie zajęcie poboczne. Natomiast, okładki do płyt, które ukazały się w Generator.pl projektował bardzo zdolny grafik Michał Karcz. Jedną z moich płyt ozdobił swoją grafiką również znany bydgoski malarz Waldemar Kakareko, a okładkę i grafiki do utworów i filmów z płyty Early Works Net stworzył Łukasz Pawlak, z którym współpracę też wspominam bardzo dobrze.

8) Twoja muzyka przechodzi różne metamorfozy. Grałeś już klasyczną elektronikę a’la Jarre, elpop,  chillout, ambientowe plumkania… Czy to wynik konkretnych fascynacji inną muzyką, a może ludźmi czy miejscami?

T.P.: Jak wspominałem, na muzykę i tworzenie mają wpływ przede wszystkim emocje, miejsca i ludzie, którzy te emocje wywołują. Nieraz zainspirujesz się czymś błahym, a czasami są to przemyślenia filozoficzne. Trzeba też wspomnieć, że żyjemy w takich czasach, gdzie nie da się nie słuchać muzyki i czasami pewne elementy „wchodzą do głowy”, stąd też zwroty w kierunku nowoczesnej muzyki w moich utworach.

9) W 2006 roku ukazuje się płyta RND – Distracted. Jest to Twoje nowe oblicze, efekt innego rodzaju poszukiwań i kolejnych wyzwań. Skąd wziął się ten pomysł i co oznacza ten skrót?

T.P.: RND to kolejny eksperyment już dość radykalny, stworzony dość spontanicznie, w ramach zabawy, sprawdzenia się i poszukiwań. Ja uwielbiam eksperymentować, szukać, mieszać gatunki, sprawdzać jak ludzie zareagują na daną mieszankę dźwiękową. To mnie fascynuje. Taki projekt chodził mi po głowie już od 2004 roku, kiedy to przygotowywałem płytę Odyssey`a – Early Works Net, pełną trzasków, szumów i dźwiękowego brudu. To mnie zafascynowało. Zacząłem eksperymentować, tworzyć dziwne struktury. Ale ta twórczość nie pasowała stylistycznie do łagodnego brzmienia Odyssey`a, więc postanowiłem stworzyć nowy projekt pod nazwą RND. Co do samej nazwy, to odnosi się ona do samej idei eksperymentu, który stał się kanwą dla tego projektu. Chodzi o to, że eksperymentując, np. z dźwiękami, nie wiemy do końca dokąd nas ten eksperyment zaprowadzi, że wyniki mogą być różne, czasami zaskakujące. I że często nie da się powtórzyć tego samego kilka razy, za każdym razem mogą wyjść lub wychodzą inne wyniki, różne brzmienia, dźwięki, zrandomizowane struktury. Stąd nazwa RND od RANDOM. To tyle.

10) Czy to prawda że Odyssey schodzi ze sceny, a zostaje RND?

T.P: Tak. W 2012 roku Odyssey schodzi ze sceny, projekt kończy swoją działalność.
Koniec miał nastąpić już w 2011 roku, żeby po dziesięciu latach na scenie zamknąć to ładnie klamrą i skończyć tę muzyczną podróż, ale postanowiłem przedłużyć działalność do tego roku i wydać jeszcze dwie płyty. Na początku 2012 roku Generator.pl wyda ostatnią studyjną płytę Odyssey`a pt. MUSIC FOR SUBWAY – SYMPHONY FOR ANALOGUES, która będzie dwupłytową podróżą metrem do świata muzyki elektronicznej lat 70. Album nagrany został całkowicie na starych syntezatorach i maszynach rytmicznych z lat 70. XX wieku. Myślę, ze będzie to gratka dla miłośników starszych brzmień i sekwencji. To też było moje marzenie, żeby nagrać płytę tylko przy wykorzystaniu starych, często zniszczonych syntezatorów analogowych, nie posiłkując się żadnymi klonami programowymi. Druga płyta, będzie to album podsumowujący 11 lat projektu Odyssey, z najważniejszymi utworami z wszystkich płyt. Album ukaże się w formie elektronicznej we wszystkich większych sklepach internetowych, takich jak iTunes, Amazon, Fnac, Virgin i inne.
 
Dziękuję za wywiad.

T.P.: Ja również bardzo dziękuję. Pozdrawiam serdecznie i zachęcam do zapoznania się z najnowszą płytą.

Damian Koczkodon 

 

 

Tomasz Pauszek (Odyssey) : „Muzyka służy do wywoływania i przywoływania różnych uczuć”

Mariusz Wójcik :  Już sam tytuł albumu sugeruje, że wracasz do historii el-muzyki. Kiedyś jeden z twoich idoli, J.M. Jarre nagrał „Muzykę Dla Supermarketów”, a Brian Eno, „Muzykę Dla  Portów Lotniczych”. Ty nawiązujesz troszkę do tej koncepcji, choć to zupełnie inny środek komunikacji. Powiedz jaka była twoja główna inspiracja przy tworzeniu tej muzyki?

Tomasz Pauszek : Masz rację, w przeszłości pojawiły się albumy „Music For Supermarkets”, czy „Music For Airports”. To kultowe płyty, które inspirowały wielu, odegrały ważną rolę w rozwoju muzyki. I dla mnie to też ważne albumy. Chcąc powrócić do stylu i klimatu lat 70-tych XX wieku, chciałem odnieść się poniekąd to tych albumów, stąd „Music For Subway” i pewna próba kontynuacji pomysłu na albumy z serii „Music For….”.A tak na poważnie, to jest to album, który w pewien sposób ma pokazać etapy mojego muzycznego rozwoju, źródła i fascynacje. Więc trudno podać tutaj jedną czy główną inspirację. Można powiedzieć, że inspiracją do tej płyty były wszystkie kompozycje, utwory czy albumy moich ulubionych artystów, od Bacha zaczynając, przez Jarre`a, Vangelisa, Kitaro, Bilińskiego, na Royksopp kończąc.
M.W : Kolejne stacje metra dla mnie to wspaniała wycieczka nie tylko metrem, ale mam wrażenie, że skupiłeś się mocno na wygrzebaniu ze swojego studia te cudnych stareńkich analogowych cacek. Bardzo jestem ciekaw jak w dobie cyfryzacji udało ci się wyprodukować tak natchnioną el- muzykę daleką od tych zabiegów komputerowych, które według mnie zabijają ducha muzyki w tych czasach?
 T.P : Z zamiarem nagrania płyty stworzonej wyłącznie na starych instrumentach analogowych z lat 70-tych ub. wieku nosiłem się już od dłuższego czasu. Chciałem się sprawdzić. Zobaczyć czy w dzisiejszych skomputeryzowanych czasach, można jeszcze skomponować muzykę używając dawnych, prostych jakby się wydawało narzędzi, stworzyć ją od podstaw, tylko przy pomocy wyobraźni i w większości monofonicznych syntezatorów. Chciałem na własnej skórze przekonać się, co mogli czuć pionierzy gatunku, a obecnie ikony, jak Vangelis, Tangerine Dream, Jean Michel Jarre, czy Wendy Carlos, tworząc czy nagrywając całe płyty na tych instrumentach. To niesamowite przeżycie, uczące pokory i szacunku do instrumentów i właśnie, dlatego ta płyta jest niejako hołdem dla tych artystów, którzy w latach 70-tych wynieśli muzykę elektroniczną na szczyt.
M.W : Jest stacja metra gdzie wchodzę niemalże w uduchowioną muzykę oscylującą o transkrypcje dzieł wielkich kompozytorów muzyki klasycznej. Ten utwór udowadnia nam o twoim talencie i wszechstronności czy bliska ci jest wobec tego twórczość muzyki klasycznej? Opowiedz coś więcej o wpływie klasyków na twoją muzykę ? No jeśli takowy istnieje?
T.P : Oczywiście, muzyka klasyczna bardzo na mnie oddziaływała przez długi czas i nadal oddziałuje. Uwielbiam ją. Jestem dyrygentem z wykształcenia i z racji studiów muzycznych, przerabiałem całą historię muzyki. To fascynująca podróż. Zawsze inspirowała mnie muzyka Bacha, Beethovena, Haendla, Vivaldiego czy później utwory impresjonistyczne, np. Debussy`ego. W ogóle uwielbiam impresjonizm, zarówno w malarstwie, jak i muzyce. Ale także bardzo cenię sobie perfekcję i motorykę muzyki baroku. Na płycie MUSIC FOR SUBWAY niekiedy starałem się pokazać odniesienia do Bacha, jednego z moich idoli okresu baroku. Był geniuszem.
M.W :  Czy to prawda, że tą płytą masz zakończyć wydawanie płyt? Mam nadzieje, że nadal będziesz wydawał, a zadaję ci te pytanie w związku z radiem Rona Bootsa „Dreamscape”. Ostatnio właśnie Ron zaprezentował jeden z utworów z twojej nowej płyty. Myślę, że to znakomita motywacja by dalej tworzyć choćby dla garstki wiernych fanów. Co myślisz o tym ?
T.P : Zaprezentowanie jednego z moich utworów w radiu Rona Bootsa oczywiście poczytuję sobie za wielki komplement i honor. To bardzo miłe, że moja muzyka jest doceniana również w tak poważanych audycjach, bardzo się z tego cieszę i dziękuję. Takie gesty oczywiście motywują i czasami skłaniają do refleksji nad dalszą drogą muzyczną. Ale prawda jest taka, że doszedłem do takiego momentu w życiu, że chcę zrobić coś więcej w muzyce, trochę inaczej, szerzej, nie ograniczając się tylko do klasycznej muzyki elektronicznej. Wszystko, co chciałem osiągnąć i zakładałem sobie, jako cel, tworząc projekt, ODYSSEY, osiągnąłem. Czuję, że w tzw, „el-muzyce” nic nowego nie zrobię i niczego nowego nie wniosę. I w związku z tym, faktycznie zamierzam zakończyć działalność projektu ODYSSEY. MUSIC FOR SUBWAY – Symphony For Analogues była ostatnią studyjną płytą ODYSSEY`a. Obecnie przygotowuję jeszcze płytę kompilacyjną, podsumowującą jedenaście lat twórczości. Będzie to dwupłytowy album pt. THE ESSENTIAL, zawierający najważniejsze utwory z wszystkich dotychczasowych płyt, ale w nieco innych wersjach. Więc polecam. Nie jest jednak prawdą, że przestaję wydawać płyty w ogóle. Ponieważ mam zamiar teraz skupić się na działalności mojego drugiego projektu pod nazwą RND i pod tym szyldem teraz wydawać i realizować swoje pomysły. Obecnie czekam na wydanie trzeciej już z kolei płyty, która ukaże się nakładem jednej z wytwórni z Hong Kongu. Mam też w głowie pomysły już na kolejny album lub dwa albumy. A wracając jeszcze do el-muzyki, mam w planach współpracę, jako producent i współkompozytor płyty jednego z bardzo zdolnych polskich muzyków elektronicznych. Więc jest co robić i najbliższe miesiące będą na pewno pracowite.  Koniec ODYSSEY`a jest tylko końcem pewnego etapu, projektu. Teraz będę działał muzycznie pod szyldem RND i jak już wspomniałem zajmę się także produkcją innych el-muzyków.
 M.W : Opowiedz coś więcej o swojej przygodzie z twórczością Jarre`a. Wiem, że Damian Koczkodon ( blog el music) ciebie wypytał odnośnie pasji to muzyki mistrza Jarre`a, ale właściwie, co ciebie ujmuje w jego muzyce ?
T.P : Jean Michel Jarre był w moim życiu praktycznie od zawsze. Słucham jego muzyki od dziecka. Inspirowało i nadal inspiruje mnie jego podejście do muzyki, jego poszukiwania sonorystyczne z czasów pracy z Pierrem Schaefferem, szukanie dźwięków w otaczającym świecie, tworzenie pejzaży dźwiękowych niczym malarz na płótnie. To podejście bardzo artystyczne, głębsze niż zwykłe granie nut. Sam uwielbiam awangardę, zwłaszcza przedstawicieli muzyki konkretnej. Czasami sam czerpię w mojej twórczości z ich dokonań. Jarre jest artystą absolutnym. On widzi świat, jako jedno wielkie twórcze podwórko, tak pod względem muzycznym, jak i plastycznym, wizualnym. Podoba mi się przesłanie, które idzie też za jego muzyką, jej głębszy wymiar. Chwytliwe melodie niektórych jego utworów dają popularność, ale oprócz nich, jest na jego płytach jeszcze wiele muzyki dla prawdziwych koneserów. Zawsze jest to drugie dno. I to mi się bardzo podoba.
M.W : Zawsze mnie intryguje niezwykła współzależność i zarazem spójność twojej muzyki z okładkami. Cenię sobie bardzo twórczość Michała Karcza. Jak myślisz czy w dobie bezdusznego wpatrywania się w TV oprócz muzyki okładka jeszcze może ludzkie oko zachęcić do tego, aby wgryźć się bardziej w muzykę czy koncepcje albumu? Jak widzisz tą kwestie z punktu widzenia MUZYKA?
T.P : Bardzo mnie cieszy, że jeszcze ktoś zwraca uwagę na okładki. Faktycznie, mam wrażenie, że dziś dla wielu okładki stają się często zbędnym balastem. Człowiek zrobił się „konsumpcjonistyczny”, chce mieć produkt, a nie dzieło artystyczne, które można potrzymać w rękach, powąchać, poczytać. Tak jest z samą muzyką, grafiką, okładkami czy książkami. To wszystko zeszło na dalszy plan. Często tez widzę, że popularne płyty mają bardzo proste okładki, nic niewnoszące, ot tak, żeby sprzedać produkt. Ja widzę to trochę inaczej. Jako, że staram się tworzyć muzykę „do myślenia”, gdzie czasami trzeba przysiąść, zatrzymać się, wsłuchać, a nie do bezmyślnego słuchania, myślę, że wszystkie czynniki są ważne w odbiorze danego albumu, od muzyki oczywiście poczynając, przez okładkę, grafikę, na zawartości tekstowej kończąc? Tak jak mówisz, zawsze staram się wybierać takie okładki, które odzwierciedlałyby w pośredni lub bezpośredni sposób to, co mam zamiar przekazać daną muzyką. Z mojego punktu widzenia, okładka to wizytówka płyty, jeśli będzie mizerna, nikt się nie zatrzyma i nie zainteresuje. Jeśli będzie ciekawa i frapująca, to może ktoś się skusi, może coś dostrzeże, przeczyta wkładkę, posłucha i zrozumie, „co autor miał na myśli”. Okładki płyt są małymi dziełami sztuki i należy to pielęgnować.
M.W : Opowiedz o wpływie lektury SF na twoje tworzenie muzyki. Może podasz jakieś konkretne tytuły, które ciebie na tyle zaintrygowały, iż postanowiłeś spłodzić swoje przemyślenia w formie muzyki elektronicznej czy klasycznej?
T.P :  Literatura SF oczywiście była obecna w moim życiu i zainteresowanie nią wpłynęło na moje postrzeganie pewnych spraw. Nietrudno też zgadnąć, że w głównej mierze na moją muzykę wpłynęła twórczość Arthura C. Clarke`a. Jego wyobraźnia prześcigała epokę, w której żył. Wizje rozciągane w nowelach czy powieściach, takich jak „Songs Of Distant Earth”, „Śniegi Olimpu” czy mojej ukochanej „Odysei Kosmicznej” do dziś mogą służyć, jako wzór geniuszu, pomysłowości i umiejętności syntezy wielu gatunków, techniki, sztuki i duchowości. Do Odysei Kosmicznej wracam dość często i zawsze znajduję jeszcze coś. To piękne. Jak wspominałem w wywiadzie dla Damiana Koczkodona (http://elmuzyka.blogspot.com/ ), praca z syntezatorami ma dużo wspólnego z zagłębianiem się w świat literatury SF? To jest zawsze zagadka, którą można porównać z odkrywaniem tajemnic kosmosu. Zaczynając pracę, nie wiesz, dokąd ona cię zaprowadzi.
M.W : Właściwie, co to jest MUZYKA? Jak możesz zinterpretować to słowo – czym dla ciebie jest Muzyka ?
T.P :  Muzyka to najprościej mówiąc, emocje. Muzyka przez swoje piękno, ale też poprzez wachlarz brzmień może wyrażać wszystko to, czego pragniemy, chcemy, kochamy, boimy się, itd. To piękne „narzędzie”, dzięki któremu, twórca wprowadza nas w swój bogaty a czasami przerażający świat wyobraźni. Muzyka służy do wywoływania i przywoływania różnych uczuć i to jest jej nadrzędna rola i siła. I to jest w niej piękne. Muzyka jest pięknem
M.W : Dziękuję Tomaszu za udzielenie mi wywiadu i życzę dalszego trwania w swojej muzycznej pasji 🙂
T.P : Ja również dziękuję i pozdrawiam.
Mariusz Wójcik