Piątek 23 października w Klub Wytwórnia będzie prawdziwym świętem dla wszystkich miłośników muzyki elektronicznej. Przygotowano spotkania z nestorami gatunku oraz przedstawicielami młodego pokolenia, nie zabraknie prezentacji historycznych instrumentów. Jak zwykle wieczór dopełnią niezwykłe koncerty. Najpierw niespotykana reprezentacja Polski:Józef Skrzek, Kapitan Nemo, Komendarek, Konrad Kucz.
Po nich na scenie przedstawiciele new romantic z Wielkiej Brytanii –Orchestral Manoeuvres in the Dark.
Zainspirowany muzyką Wojtka Wszelakiego (zapraszam do portalu społecznościowego Facebook) postanowiłem zapytać muzyka, jak się zaczęła jego przygoda z muzyką elektroniczną, o jego ulubionych wykonawcach, o współpracy z innymi artystami, o twórczości i planach na przyszłość. Zapraszam czytelników do przeczytania poniższego wywiadu oraz posłuchania utworów Wojciecha Wszelakiego :
Przesłuchałem wszystkie utwory, które były dostępne na stronie themotyw.bandcamp.com Zauważyłem, że Twoje pierwsze nagrania są z początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Jak to się wszystko zaczęło ?
Wow! Podziwiam Cię za cierpliwość! 🙂 Zaczęło się dawno, to fakt. Sam początek był trywialny. Mój kolega ze szkoły pożyczył mi swoje „klawisze” tzw. fudżitonki 🙂 Tak mnie te klawisze zafrapowały, były takie fajne, mogłem zagrać z podkładem każdą melodię jaką usłyszałem w radiu czy telewizji i to było wspaniałe!!! Połknąłem „bakcyla” grania, tym bardziej, że przychodziło mi to łatwo. Dalej było tylko „ciułanie”, każdego grosza na nowe klawisze i tak się to wszystko rozkręciło. Jak tylko odpowiednio wytrenowałem solówki i akordy, założyłem dwuosobowy skład i graliśmy w szkole na oficjalnych imprezach. Potem przyszedł czas na zespół weselny. Dalej była Górnicza Orkiestra Dęta KWB Bełchatów, gdzie pobierałem nauki czytania nut i gry na klarnecie u mojego wspaniałego nauczyciela i człowieka już niestety ś.p. Pana Zdzisława Bukowieckiego. W końcu trafiłem do wojska, a tam do Orkiestry Reprezentacyjnej Wojska Polskiego, gdzie doskonaliłem swoje umiejętności muzyczne i już komponowałem ale głównie do szuflady. Będąc muzykiem ORWP dane mi było odwiedzić z koncertami wiele krajów Europy Zachodniej co wywarło na mnie duży wpływ jako na człowieka. W efekcie dostałem propozycję pracy w ORWP, z której nie skorzystałem, do dzisiaj nie wiem dlaczego?! Później dużo komponowałem, a moje utwory były często grane w lokalnym radiu. Kolejne dziesięć lat to granie w zespole weselnym. Z artystycznego punktu widzenia i nie tylko był to dla mnie czas stracony. Do komponowania i nagrywania powróciłem w 2010 roku głównie za namową mojej żony Kasi, która jest moją muzą, podporą i motywacją w poczynaniach. Dziękuję Kasiu!. Tak w telegraficznym skrócie wygląda moje dotychczasowe muzyczne życie.
Skąd czerpiesz inspiracje do swoich utworów ? Czy komponowanie muzyki elektronicznej to Twoje hobby ?
Moją inspiracją jest w głównej mierze suma moich doświadczeń, przeżyć i obserwacji ludzi i świata, czyli krótko mówiąc moje życie. Gdybym miał wymieniać bardziej szczegółowo, to z pewnością inspiracją jest moja rodzina, moja żona Kasia, synek Kacperek, najbliżsi i bliscy mi ludzie. Muzycznie moje inspiracje sięgają do takich twórców jak np: Depeche Mode, OMD, Vangelis, Biliński, współcześni polscy twórcy el-muzyki. Tworzenie muzyki towarzyszy mi jak wspomniałem od dzieciństwa i tak pozostało do dziś. A całkiem niedawno odkryłem możliwości jakie niesie ze sobą Internet i postanowiłem pokazać swoje hobby światu. Tak tworzenie muzyki jest zdecydowanie moim hobby i jedyną formą sztuki, w której chcę zamknąć to wszystko czym jestem.
Komponujesz muzykę elektroniczną w różnych stylach. Od spokojnego chill-out’u, synth-pop, trance, po typową klasyczną muzykę elektroniczną. Czy któryś z muzyków klasycznej muzyki elektronicznej jest dla Ciebie wzorem ?
Tak to prawda. Zdecydowana większość utworów i albumów jakie przez ostatnie dwa lata opublikowałem to taki swoisty elektroniczny „misz-masz”. To wynik moich fascynacji muzycznych i pomysłów na zmierzenie się z różnymi gatunkami muzyki elektronicznej, w wielu przypadkach utwory te można nazwać wprawkami do czegoś, co ma nastąpić w przyszłości. Ale sam nie wiem, jaka to będzie muzyka. Co do inspiracji tzw. „klasykami” muzyki elektronicznej, no cóż muszę się szczerze przyznać, że nie mam szczególnych inspiracji którymkolwiek z muzyków klasyków elektronicznych, może właśnie dlatego poszukuję i błądzę po przestrzeniach zapełnionych dźwiękami i nutami w poszukiwaniu własnej drogi. Muszę jednak szczerze przyznać, że to co można już usłyszeć w mojej muzyce jest z pewnością po części również przetworzeniem tych wszystkich wykonawców i utworów które kiedyś w życiu już słyszałem.
Jakim sprzętem obecnie dysponujesz ?
Tak. Kiedyś miałem nawet sporo tzw. „Klawiszy”, lecz obecnie korzystam z dobrodziejstwa instrumentów wirtualnych i dźwięków samplowanych. Mimo to na wyposażeniu posiadam dwie klawiatury sterujące firmy M-AUDIO. Dodatkowo posiadam gitarę akustyczną, mikrofon, komputer i program do rejestracji moich utworów. Aha jeszcze korzystam z rejestratora audio Creative, na który często nagrywam swoje pomysły, nucąc gdzieś po cichu w kącie melodie, które mi przyjdą do głowy :-). Jestem wygodnickim minimalistą można by rzec, zwyczajnie instrumenty wirtualne nie zajmują miejsca w domu, a klawiatury leżą na regale i nikomu nie przeszkadzają 🙂
Twoje okładki są fantastyczne. Sam je projektowałeś ?
Dziękuję! 90% okładek moich albumów jakie widać np. w BandCamp, są to grafiki publikowane na licencjach Creative Commons. Przeszukuję zasoby Internetu pod kątem grafiki, która odpowiada mojej wizji muzyki, wybieram takową, następnie modyfikuję ją mniej lub bardziej przy pomocy programu GIMP i tak właśnie powstaje nowa okładka do albumu. Aby zachować wszystkie postanowienia licencji CC, umieszczam w opisie albumu również informację o autorze tej pracy, wraz z podziękowaniami. Jednak przy ostatnim projekcie pt: „Unless you have man in a man”, grafikę opracował dla mnie, zaprzyjaźniony profesjonalny grafik Marek Woźniak, za co mu jeszcze raz serdecznie dziękuję! Mogę powiedzieć również, że okładka najnowszego albumu, najprawdopodobniej będzie dziełem Marka Woźniaka.
Oprócz nagrań solowych nagrywasz muzykę z innymi artystami. Nagrałeś muzykę z Jakubem Fijakiem, Jackiem Rozwadowskim. Czy uważasz, że to dobry pomysł ?
To prawda. Współpracuję z różnymi muzykami, szczególnie jest to widoczne na albumie „Unless…”. Moje kompozycje zinterpretowało kilkunastu Polskich el-muzyków 🙂 Takie kooperacje uważam za bardzo dobry pomysł i ideę samą w sobie. W moim fakt, że inni twórcy i artyści interpretują twoje pomysły i sposób w jaki to robią, daje szerokie spektrum doświadczeń na polu muzycznym, dostarcza inspiracji i pozwala na zadumanie się nad sednem kompozycji pierwotnych, nad głębszym ich poznaniem. Dodatkowym atutem i nie do przecenienia jest możliwość poznania wielu ludzi, posłuchania tego co myślą o muzyce i o życiu w ogóle. To jest wspaniałe i jedyne w swoim rodzaju doświadczenie, choć wymagające cierpliwości i wyrozumiałości wszystkich stron takiej kolaboracji artystycznej. Uważam, że jest to zdecydowanie dobry pomysł na rozwijanie siebie i swojej wrażliwości artystycznej.
Z przyjemnością! Otóż pewnego dnia dowiedziałem się o małej chorej dziewczynce i o akcji zbierania nakrętek po butelkach PET, tak aby za zebrane środki można było zakupić dla niej protezę i sfinansować rehabilitację. Więc razem z żoną i naszymi przyjaciółmi zaczęliśmy gromadzić nakrętki. Jednak w międzyczasie wpadłem na pomysł żeby jakoś tym moim graniem pomóc w akcji. Rozesłałem wiadomości e-mail do wielu muzyków z prośbą i pytaniem o interpretację jednego z dowolnie wybranych moich utworów. I o dziwo otrzymałem wielkie wsparcie i zapewnienie o swojej pomocy ze strony twórców. Dosłownie tylko kilku artystów zlekceważyło lub zignorowało moją prośbę, pozostali spisali się doskonale i tak właśnie powstał ten album. Dzięki tej akcji poznałem wielu wartościowych i bratnich artystycznych dusz. Otrzymałem pomoc od firmy VISIONSOFSOUNDS (Maciej Braciszewski) z Gniezna, która wykonała mastering całości albumu oraz klip promocyjny. Mój przyjaciel z grupy GOTARD (Jacek Kul) zrobił wspaniały teledysk do utworu promującego całość przedsięwzięcia pt. „Nostalgia(Dorian Remix)” – utwór wykonał Dorian Przystalski. Okładkę wykonał grafik Marek Woźniak. Album jest w tej chwili do pobrania w całości za darmo z portalu BandCamp. W ten sposób my ludzie muzyki przyczyniliśmy się do pomocy małej Klaudii, za co jeszcze raz pragnę im serdecznie podziękować!
Jaka będzie Twoja następna płyta? Czy to będzie nowa muzyka ? Nowa współpraca ? czy będziemy długo czekać na Twoją nową muzykę ?
Hmm. Będzie to muzyka elektroniczna z całą pewnością. Myślę, że nieco inna od tego co do tej pory opublikowałem. Lecz tak naprawdę ocenią to słuchacze. Płyta jest wyobrażeniem, życia normalnego człowieka od momentu poczęcia, aż do śmierci, w ujęciu świadomości swojego istnienia. Utwory mają oddawać właśnie te stany emocjonalne, stąd tytuły takie jak: „Przed świadomość”, czy „Poza świadomością”. Jest to mój wspólny projekt z Władysławem Komendarkiem, ale na zupełnie innych zasadach jakby można było sobie wyobrażać. Każdy z nas ma przedstawić na tym albumie własną wersję stanów świadomości. Ma być to swego rodzaju konfrontacja dwóch stylów muzyki elektronicznej, dwóch osobowości, dwu różnych ludzi, dwóch twórców z odmiennym widzeniem muzyki elektronicznej i wreszcie dwóch twórców z których pierwszy jest „legendą” polskiej muzyki elektronicznej, a drugi nikomu nie znanym hobbystą muzycznym 🙂 Nie ukrywam, że dla mnie to wielkie wyzwanie muzyczne, czy mu podołam? Czas pokaże, a ocenią odbiorcy. Chciałbym dodatkowo, aby płyta ta ukazała się jako tłoczone cd extra, czyli w skrócie coś więcej niż zwykły krążek CD. Płyta ma zawierać utwory, remiksy, wywiady, zdjęcia i utwory bonusowe. Taki jest plan i mam nadzieję, że dojedzie on do skutku w ciągu najbliższych dwóch miesięcy.
Dziękuję bardzo za udzielenie wywiadu oraz życzę samych sukcesów !
Marcin, serdecznie dziękuję za zaproszenie i miłą rozmowę!
Mariusz Wojcik: Wiem, że jesteś zagorzałym wielbicielem „New Romantic” i ogólnie muzyki z początku dekady lat 80.W radiu Toksyna.Fm można w Twoich audycjach wysłuchać wykonawców z tamtej dekady. Jacku powiedz, co jest istotą fenomenu tamtej muzyki. Mam wrażenie, że dzisiejsze pokolenia zakochują się w tych dźwiękach tak jak my w tamtych latach.
Jacek Ciołek: Tak, byłem wielbicielem „Nowej Fali” w latach osiemdziesiątych. Jest to gatunek muzyki, który nawet dzisiaj niejednokrotnie brzmi nowocześnie za sprawą używanych instrumentów elektronicznych. Brzmienia jakie zostały wytworzone przez zespoły takie jak Ultravox, Visage, OMD czy też Talk Talk, do dzisiaj fascynują. Oczywiście do tego nurtu w muzyce rockowej próbowano i próbuje się do dzisiaj niesłusznie wpisywać całą plejadę zespołów grających muzykę opartą na instrumentach elektronicznych. Zdarza się jednak, że pojedyncze albumy chociażby takich zespołów jak Simple Minds i The Cure zbliżały się bardzo do tej stylistyki. Czym tak naprawdę była muzyka Nowych Romantyków? Otóż, jak wiemy na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych zaczęły do muzyki rockowej wchodzić z dużym impetem instrumenty elektroniczne. Kiedy to Kraftwerk w 1978 roku nagrywał „The Man Machine” i wydał swój największy przebój „The Model”, tacy artyści jak The Human League, Gary Numan, Ultravox czy Fad Gadget kładli podwaliny pod nową stylistykę wywodzącą się w prostej linii z punka. Ale muzyka, jaką proponowali, była raczej zaprzeczeniem filozofii punkowej. Niejednokrotnie chwytliwe melodie, inteligentne teksty i tchnący nostalgią i niepokojem klimat wprowadzały zupełnie nową, jakość. Tak, jak Kraftwerk odniósł ogromny wpływ na wykonawców stosujących instrumentarium elektroniczne, tak Joy Division swoją muzyką odcisnął piętno na wielu artystach sięgających w bardziej mroczne sfery. Wypadkową muzyki tych dwóch zespołów było właśnie New Romantic. Tu znakomitym przykładem jest New Order czy też wczesny Clan Of Xymox. Na początku lat osiemdziesiątych wykonawcy stosujący elektronikę zaczęli powstawać niczym grzyby po deszczu. Sprzyjał temu łatwy dostęp do nowoczesnych instrumentów i stosunkowo niskie ceny. Ale New Romantic to nie tylko muzyka, ale styl w modzie we wczesnych latach osiemdziesiątych. Głównymi przedstawicielami spośród wielu wykonawców tego stylu, znanych równie z muzyki jak i sposobu ubierania się był Duran Duran i Spandau Ballet.
Nie każdy zespół grający nowoczesną elektronikę był do końca wykonawcą New Romantic. Takim przedstawicielem jest chociażby Depeche Mode. To grupa, która zdecydowanie wyprzedzała swoje czasy, stworzyła zupełnie nowy styl sięgający wprawdzie do stylistyki New Romantic, ale niejednokrotnie wychodzący poza jego główne elementy. Dzisiaj mówimy już raczej o elektro myśląc o New Romantic”. Przedstawicielami są między innymi legendarne już Psyche, Deine Lakaien, De Vision, Wolfsheim, czy Goldfrapp. To już jest jednak nowy rozdział we współczesnej muzyce. New Romantic z całą pewnością w różnych formach powraca obecnie a ostanie słowo nie zostało jeszcze powiedziane, ponieważ jest to muzyka melodyjna, przebojowa, inteligentna dająca oprócz wrażeń słuchowych sporo doznań sięgających nieco w głąb naszej duszy.
M.W : Właściwie powiedz jak się zaczęła Twoja przygoda z muzyką? Czy to były lata szkolne czy późniejsze? Zawsze mnie ciekawi jak to było, kiedy człowiek mając kilkanaście lat odkrywał kompletnie inne dźwięki. Powiedz Jacku, jak wyglądały u ciebie prapoczątki obcowania z dobrą muzyką?
J.C : Sam zastanawiam się czasami od czego się to zaczęło. Muzyka była mi bliska już od wczesnego dzieciństwa, kiedy to mój tato puszczał pocztówki dźwiękowe na dużym drewnianym radioodbiorniku posiadającym gramofon. Niestety nie pamiętam nazwy. Pierwszym moim ulubionym utworem była piosenka Haliny Kunickiej – „Orkiestry dęte”, którą to mając około 5-6 lat nuciłem namiętnie ku znudzeniu rodziców. Później, to już fascynacja disco lat, ‘70., czyli Boney M. oraz Abbą. Zawsze jednak intrygowały mnie dźwięki, które w żaden sposób nie pasowały do znanych mi już instrumentów. Nie wiedziałem jednak wtedy, że to są instrumenty elektroniczne. Szczególnie pamiętam nagrania The Alan Parsons Project i Petera Baumanna, które usłyszałem kiedyś w radiu. Tą audycję prawdopodobnie prowadził Jerzy Kordowicz, a dźwięki, jakie usłyszałem, wywołały u mnie poszukiwawczą burzę. Jednak najważniejszym autorytetem dla mnie i nauczycielem odbierania muzyki był Tomasz Beksiński. W jego audycjach niczym w muzyczno – duchowej encyklopedii nauczyłem się słuchać i czuć muzykę. Od tej pory ważna była nie tylko chwytliwa melodia, ale i głębia odczuć związanych z odbiorem muzyki. Teksty, klimat, emocje, do dzisiaj stanowią dla mnie wyznacznik czy muzyka jest interesująca, czy też nie. I tutaj ponownie sięgnę do muzyki, jaką słuchał mój tato. To z całą pewnością bardzo ważne, że w rodzinie muzyka nie była obca. Polską muzykę odkryłem słuchając płyt mojego taty. Były to płyty grupy Exodus, Czesława Niemena i Józefa Skrzeka. Zawsze przyświeca mi jedna idea związana z tematem, w którym się poruszamy: Muzyka i sztuka czyni nas lepszymi i niech tak będzie na wieczność.
M.W: Ilekroć z Tobą rozmawiałem czy też miałem to szczęście uczestniczyć, jako gość twojej audycji odnoszę wrażenie, że jesteś prawdziwym pasjonatem muzycznym (uśmiech).Masz rozległą wiedzę muzyczną. Jacku, który z radiowych mentorów miał największy wpływ na poszerzenie muzycznych horyzontów?
J.C: Dostaję nieco różowych policzków jak przeczytałem pytanie. Częściowo już odpowiedziałem na to pytanie, ale należy dodać kilka słów. Otóż dla mnie główną postacią, która otworzyła mi muzyczne horyzonty był zmarły tragicznie wielki popularyzator i z całą pewnością wyjątkowa ikona polskiego radia: Tomasz Beksiński. Wiernym słuchaczem jego audycji stałem się jeszcze w 1982 roku. Pierwszą audycje, jaką słuchałem pamiętam wyjątkowo, ponieważ odkryła przede mną nową muzykę, mianowicie New Romantic. Usłyszałem wtedy po raz pierwszy Ultravox z albumu „Rage In Eden”. Ale oczywiście rozumienie muzyki i wrażliwość na dźwięki odbyło się nie tylko za sprawa popularnego wówczas stylu. Muzyka Bauhaus czy Joy Division jaką prezentował T. Beksiński wywarła wielki wpływ na moją wrażliwość muzyczną. Dreszcz emocji przechodzący po całym ciele stał się odtąd muzycznym papierem lakmusowym służącym do określenia wartości muzyki. Nie tylko jednak Tomasz Beksiński był moim muzycznym wychowawcą. Jerzy Kordowicz otworzył przede mną tajemne bramy kosmicznej wyobraźni okraszonej wymagającymi dla nowego słuchacza elektronicznymi dźwiękami. Zawsze fascynowały mnie dźwięki wymagające skupienia. Czasami potrzebowałem jednak sporo czasu, ale muzyczna edukacja trwała, a ja byłem wciąż otwarty na nowe. Pamiętam i z rozrzewnieniem wspominam „ Mini Max” pana Piotra Kaczkowskiego. Tam usłyszałem po raz pierwszy The Wolfgang Press, Dead Can Dance, Marillion czy Alien Sex Fiend. To była kolejna znakomita lekcja. Dzisiaj trudno mi wskazać osoby w mediach, które wywoływałyby takie emocje. Mimo to wciąż poszukuję, a Internet obecnie jest w tej dziedzinie nieoceniony. To stanowiło wtedy podstawę dobrego odbiorcy, dzisiaj ulega tylko rozwinięciu.
M.W : Jak w dzisiejszych czasach widzisz medium RADIO? czy tradycyjne FM nadal będą spełniały istotne zadanie w propagowaniu ambitnej sztuki, czy też wartościowej muzyki, czy uważasz, że właśnie radia internetowe staną się dla nas zdecydowanie praktyczniejsze ze względu na łącze internetowe, ale czy nie zabije to magii prawdziwego radia? Co o tym sądzisz?
J.C: Przyznam, że dla mnie obecne radio FM nie ma już tej magii, jaką miało wiele lat wcześniej Brakuje tak charyzmatycznych postaci jak Beksiński, Kaczkowski, Kordowicz. Myślę, że edukacyjna rola powoli zanika ustępując miejsca czystej komercji, gdzie nie bierze się pod uwagę ambitnego słuchacza. To, co bardziej wartościowe przesuwane jest na bardzo późne pory, kiedy to słuchalność nawet w cenionych stacjach Fm jest niska. Świadczy to tylko o tym, że nie zależy już właścicielom tych stacji na wartościach wykraczających poza stronę finansową. A przecież rola takiego medium nadal jest przeogromna. To media w tym radio kształtują nasze społeczeństwo i uczą wrażliwości między innymi na sztukę i muzykę. Ale czy na pewno? Czasami mam wrażenie, że właśnie, kiedy społeczeństwo jest uboższe duchowo i emocjonalnie, to sprzyja łatwiejszemu jego sterowaniu. Dzisiaj promuję się w naszych mediach tylko kilkunastu polskich wykonawców. O reszcie nikt nie chce słyszeć, mimo, że niejednokrotnie są lepsi od tych z pierwszych stron gazet. To zubaża słuchacza i odstrasza od rzeczy ambitnych, ponieważ, o czym nie mówi się w telewizji, radiu komercyjnym, to się nie liczy, wręcz nie istnieje. Tak dzisiaj, jak i wiele lat wcześniej społeczeństwa przyjmowały to, co im zostało podane za wartościowe. Co jest wartością w mediach publicznych i komercyjnych? Z całą pewnością nie zawsze słuchacz, mimo, że wielokrotnie się to powtarza. I teraz dochodzimy do tego czy jest jakaś alternatywa. Jedyną jest Internet w tym i radia internetowe. Ale one na tym etapie rozwoju nie osiągnęły i pewnie jeszcze nie osiągną w Polsce sukcesu, chyba, że prezentuje się tylko to, co jest komercyjne i dobrze się sprzedaje, ponieważ już wcześniej zostało wypromowane. Tak czy owak polski słuchacz poszukujący czegoś więcej niźli tylko pustej pop kultury, pełnej nieraz wulgarności i uczuciowego wyuzdania, skazany jest na pozostawanie w pewnym niebycie, gdzie jedyną znaną mi drogą wyjścia,oświetloną tlącą się świeczką jest właśnie radio internetowe. Dopóki przeciętny Polak, aby posłuchać radia z muzyką nieco bardziej ambitną będzie musiał włączać komputer i siedzieć przed nim, nie będziemy mogli mówić o muzycznej edukacji społeczeństwa.
Wielokrotnie się zastanawiam ile jest w naszym kraju słuchaczy zainteresowanych muzyką niezależną itd. Może ktoś znajdzie sposób, aby to określić. Pamiętam jedną z nocnych audycji Beksińskiego w której prezentując „The Game” – DEINE LAKAIEN zadał pytanie: Czy jeszcze ktoś słucha takiej muzyki!?
Dlatego tak ważne jest, aby promować sztukę, muzykę wszelkimi środkami. Nieocenione są w tym między innymi blogi i portale muzyczne, które znajdują sporą rzeszę odbiorców, dlatego tym bardziej miło mi, że mogłem uczestniczyć w tym wywiadzie. Dziękuję bardzo. M.W.: Dziękuje Jacku i życzę tobie abyś dalej trwał w popularyzacji ambitnej muzyki, muzyki, która pobudza naszą wyobraźnię i stanowi ucieczkę w ten lepszy i piękniejszy świat (uśmiech).