Mariusz Wojcik: Wiem, że jesteś zagorzałym wielbicielem „New Romantic” i ogólnie muzyki z początku dekady lat 80.W radiu Toksyna.Fm można w Twoich audycjach wysłuchać wykonawców z tamtej dekady. Jacku powiedz, co jest istotą fenomenu tamtej muzyki. Mam wrażenie, że dzisiejsze pokolenia zakochują się w tych dźwiękach tak jak my w tamtych latach.
Jacek Ciołek: Tak, byłem wielbicielem „Nowej Fali” w latach osiemdziesiątych. Jest to gatunek muzyki, który nawet dzisiaj niejednokrotnie brzmi nowocześnie za sprawą używanych instrumentów elektronicznych. Brzmienia jakie zostały wytworzone przez zespoły takie jak Ultravox, Visage, OMD czy też Talk Talk, do dzisiaj fascynują. Oczywiście do tego nurtu w muzyce rockowej próbowano i próbuje się do dzisiaj niesłusznie wpisywać całą plejadę zespołów grających muzykę opartą na instrumentach elektronicznych. Zdarza się jednak, że pojedyncze albumy chociażby takich zespołów jak Simple Minds i The Cure zbliżały się bardzo do tej stylistyki. Czym tak naprawdę była muzyka Nowych Romantyków? Otóż, jak wiemy na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych zaczęły do muzyki rockowej wchodzić z dużym impetem instrumenty elektroniczne. Kiedy to Kraftwerk w 1978 roku nagrywał „The Man Machine” i wydał swój największy przebój „The Model”, tacy artyści jak The Human League, Gary Numan, Ultravox czy Fad Gadget kładli podwaliny pod nową stylistykę wywodzącą się w prostej linii z punka. Ale muzyka, jaką proponowali, była raczej zaprzeczeniem filozofii punkowej. Niejednokrotnie chwytliwe melodie, inteligentne teksty i tchnący nostalgią i niepokojem klimat wprowadzały zupełnie nową, jakość. Tak, jak Kraftwerk odniósł ogromny wpływ na wykonawców stosujących instrumentarium elektroniczne, tak Joy Division swoją muzyką odcisnął piętno na wielu artystach sięgających w bardziej mroczne sfery. Wypadkową muzyki tych dwóch zespołów było właśnie New Romantic. Tu znakomitym przykładem jest New Order czy też wczesny Clan Of Xymox. Na początku lat osiemdziesiątych wykonawcy stosujący elektronikę zaczęli powstawać niczym grzyby po deszczu. Sprzyjał temu łatwy dostęp do nowoczesnych instrumentów i stosunkowo niskie ceny. Ale New Romantic to nie tylko muzyka, ale styl w modzie we wczesnych latach osiemdziesiątych. Głównymi przedstawicielami spośród wielu wykonawców tego stylu, znanych równie z muzyki jak i sposobu ubierania się był Duran Duran i Spandau Ballet.
Nie każdy zespół grający nowoczesną elektronikę był do końca wykonawcą New Romantic. Takim przedstawicielem jest chociażby Depeche Mode. To grupa, która zdecydowanie wyprzedzała swoje czasy, stworzyła zupełnie nowy styl sięgający wprawdzie do stylistyki New Romantic, ale niejednokrotnie wychodzący poza jego główne elementy. Dzisiaj mówimy już raczej o elektro myśląc o New Romantic”. Przedstawicielami są między innymi legendarne już Psyche, Deine Lakaien, De Vision, Wolfsheim, czy Goldfrapp. To już jest jednak nowy rozdział we współczesnej muzyce. New Romantic z całą pewnością w różnych formach powraca obecnie a ostanie słowo nie zostało jeszcze powiedziane, ponieważ jest to muzyka melodyjna, przebojowa, inteligentna dająca oprócz wrażeń słuchowych sporo doznań sięgających nieco w głąb naszej duszy.
M.W : Właściwie powiedz jak się zaczęła Twoja przygoda z muzyką? Czy to były lata szkolne czy późniejsze? Zawsze mnie ciekawi jak to było, kiedy człowiek mając kilkanaście lat odkrywał kompletnie inne dźwięki. Powiedz Jacku, jak wyglądały u ciebie prapoczątki obcowania z dobrą muzyką?
J.C : Sam zastanawiam się czasami od czego się to zaczęło. Muzyka była mi bliska już od wczesnego dzieciństwa, kiedy to mój tato puszczał pocztówki dźwiękowe na dużym drewnianym radioodbiorniku posiadającym gramofon. Niestety nie pamiętam nazwy. Pierwszym moim ulubionym utworem była piosenka Haliny Kunickiej – „Orkiestry dęte”, którą to mając około 5-6 lat nuciłem namiętnie ku znudzeniu rodziców. Później, to już fascynacja disco lat, ‘70., czyli Boney M. oraz Abbą. Zawsze jednak intrygowały mnie dźwięki, które w żaden sposób nie pasowały do znanych mi już instrumentów. Nie wiedziałem jednak wtedy, że to są instrumenty elektroniczne. Szczególnie pamiętam nagrania The Alan Parsons Project i Petera Baumanna, które usłyszałem kiedyś w radiu. Tą audycję prawdopodobnie prowadził Jerzy Kordowicz, a dźwięki, jakie usłyszałem, wywołały u mnie poszukiwawczą burzę. Jednak najważniejszym autorytetem dla mnie i nauczycielem odbierania muzyki był Tomasz Beksiński. W jego audycjach niczym w muzyczno – duchowej encyklopedii nauczyłem się słuchać i czuć muzykę. Od tej pory ważna była nie tylko chwytliwa melodia, ale i głębia odczuć związanych z odbiorem muzyki. Teksty, klimat, emocje, do dzisiaj stanowią dla mnie wyznacznik czy muzyka jest interesująca, czy też nie. I tutaj ponownie sięgnę do muzyki, jaką słuchał mój tato. To z całą pewnością bardzo ważne, że w rodzinie muzyka nie była obca. Polską muzykę odkryłem słuchając płyt mojego taty. Były to płyty grupy Exodus, Czesława Niemena i Józefa Skrzeka. Zawsze przyświeca mi jedna idea związana z tematem, w którym się poruszamy: Muzyka i sztuka czyni nas lepszymi i niech tak będzie na wieczność.
M.W: Ilekroć z Tobą rozmawiałem czy też miałem to szczęście uczestniczyć, jako gość twojej audycji odnoszę wrażenie, że jesteś prawdziwym pasjonatem muzycznym (uśmiech).Masz rozległą wiedzę muzyczną. Jacku, który z radiowych mentorów miał największy wpływ na poszerzenie muzycznych horyzontów?
J.C: Dostaję nieco różowych policzków jak przeczytałem pytanie. Częściowo już odpowiedziałem na to pytanie, ale należy dodać kilka słów. Otóż dla mnie główną postacią, która otworzyła mi muzyczne horyzonty był zmarły tragicznie wielki popularyzator i z całą pewnością wyjątkowa ikona polskiego radia: Tomasz Beksiński. Wiernym słuchaczem jego audycji stałem się jeszcze w 1982 roku. Pierwszą audycje, jaką słuchałem pamiętam wyjątkowo, ponieważ odkryła przede mną nową muzykę, mianowicie New Romantic. Usłyszałem wtedy po raz pierwszy Ultravox z albumu „Rage In Eden”. Ale oczywiście rozumienie muzyki i wrażliwość na dźwięki odbyło się nie tylko za sprawa popularnego wówczas stylu. Muzyka Bauhaus czy Joy Division jaką prezentował T. Beksiński wywarła wielki wpływ na moją wrażliwość muzyczną. Dreszcz emocji przechodzący po całym ciele stał się odtąd muzycznym papierem lakmusowym służącym do określenia wartości muzyki. Nie tylko jednak Tomasz Beksiński był moim muzycznym wychowawcą. Jerzy Kordowicz otworzył przede mną tajemne bramy kosmicznej wyobraźni okraszonej wymagającymi dla nowego słuchacza elektronicznymi dźwiękami. Zawsze fascynowały mnie dźwięki wymagające skupienia. Czasami potrzebowałem jednak sporo czasu, ale muzyczna edukacja trwała, a ja byłem wciąż otwarty na nowe. Pamiętam i z rozrzewnieniem wspominam „ Mini Max” pana Piotra Kaczkowskiego. Tam usłyszałem po raz pierwszy The Wolfgang Press, Dead Can Dance, Marillion czy Alien Sex Fiend. To była kolejna znakomita lekcja. Dzisiaj trudno mi wskazać osoby w mediach, które wywoływałyby takie emocje. Mimo to wciąż poszukuję, a Internet obecnie jest w tej dziedzinie nieoceniony. To stanowiło wtedy podstawę dobrego odbiorcy, dzisiaj ulega tylko rozwinięciu.
M.W : Jak w dzisiejszych czasach widzisz medium RADIO? czy tradycyjne FM nadal będą spełniały istotne zadanie w propagowaniu ambitnej sztuki, czy też wartościowej muzyki, czy uważasz, że właśnie radia internetowe staną się dla nas zdecydowanie praktyczniejsze ze względu na łącze internetowe, ale czy nie zabije to magii prawdziwego radia? Co o tym sądzisz?
J.C: Przyznam, że dla mnie obecne radio FM nie ma już tej magii, jaką miało wiele lat wcześniej Brakuje tak charyzmatycznych postaci jak Beksiński, Kaczkowski, Kordowicz. Myślę, że edukacyjna rola powoli zanika ustępując miejsca czystej komercji, gdzie nie bierze się pod uwagę ambitnego słuchacza. To, co bardziej wartościowe przesuwane jest na bardzo późne pory, kiedy to słuchalność nawet w cenionych stacjach Fm jest niska. Świadczy to tylko o tym, że nie zależy już właścicielom tych stacji na wartościach wykraczających poza stronę finansową. A przecież rola takiego medium nadal jest przeogromna. To media w tym radio kształtują nasze społeczeństwo i uczą wrażliwości między innymi na sztukę i muzykę. Ale czy na pewno? Czasami mam wrażenie, że właśnie, kiedy społeczeństwo jest uboższe duchowo i emocjonalnie, to sprzyja łatwiejszemu jego sterowaniu. Dzisiaj promuję się w naszych mediach tylko kilkunastu polskich wykonawców. O reszcie nikt nie chce słyszeć, mimo, że niejednokrotnie są lepsi od tych z pierwszych stron gazet. To zubaża słuchacza i odstrasza od rzeczy ambitnych, ponieważ, o czym nie mówi się w telewizji, radiu komercyjnym, to się nie liczy, wręcz nie istnieje. Tak dzisiaj, jak i wiele lat wcześniej społeczeństwa przyjmowały to, co im zostało podane za wartościowe. Co jest wartością w mediach publicznych i komercyjnych? Z całą pewnością nie zawsze słuchacz, mimo, że wielokrotnie się to powtarza. I teraz dochodzimy do tego czy jest jakaś alternatywa. Jedyną jest Internet w tym i radia internetowe. Ale one na tym etapie rozwoju nie osiągnęły i pewnie jeszcze nie osiągną w Polsce sukcesu, chyba, że prezentuje się tylko to, co jest komercyjne i dobrze się sprzedaje, ponieważ już wcześniej zostało wypromowane. Tak czy owak polski słuchacz poszukujący czegoś więcej niźli tylko pustej pop kultury, pełnej nieraz wulgarności i uczuciowego wyuzdania, skazany jest na pozostawanie w pewnym niebycie, gdzie jedyną znaną mi drogą wyjścia,oświetloną tlącą się świeczką jest właśnie radio internetowe. Dopóki przeciętny Polak, aby posłuchać radia z muzyką nieco bardziej ambitną będzie musiał włączać komputer i siedzieć przed nim, nie będziemy mogli mówić o muzycznej edukacji społeczeństwa.
Wielokrotnie się zastanawiam ile jest w naszym kraju słuchaczy zainteresowanych muzyką niezależną itd. Może ktoś znajdzie sposób, aby to określić. Pamiętam jedną z nocnych audycji Beksińskiego w której prezentując „The Game” – DEINE LAKAIEN zadał pytanie: Czy jeszcze ktoś słucha takiej muzyki!?
Dlatego tak ważne jest, aby promować sztukę, muzykę wszelkimi środkami. Nieocenione są w tym między innymi blogi i portale muzyczne, które znajdują sporą rzeszę odbiorców, dlatego tym bardziej miło mi, że mogłem uczestniczyć w tym wywiadzie. Dziękuję bardzo. M.W.: Dziękuje Jacku i życzę tobie abyś dalej trwał w popularyzacji ambitnej muzyki, muzyki, która pobudza naszą wyobraźnię i stanowi ucieczkę w ten lepszy i piękniejszy świat (uśmiech).
Mariusz Wójcik