Mariusz Wójcik : Już sam tytuł albumu sugeruje, że wracasz do historii el-muzyki. Kiedyś jeden z twoich idoli, J.M. Jarre nagrał „Muzykę Dla Supermarketów”, a Brian Eno, „Muzykę Dla Portów Lotniczych”. Ty nawiązujesz troszkę do tej koncepcji, choć to zupełnie inny środek komunikacji. Powiedz jaka była twoja główna inspiracja przy tworzeniu tej muzyki?
Tomasz Pauszek : Masz rację, w przeszłości pojawiły się albumy „Music For Supermarkets”, czy „Music For Airports”. To kultowe płyty, które inspirowały wielu, odegrały ważną rolę w rozwoju muzyki. I dla mnie to też ważne albumy. Chcąc powrócić do stylu i klimatu lat 70-tych XX wieku, chciałem odnieść się poniekąd to tych albumów, stąd „Music For Subway” i pewna próba kontynuacji pomysłu na albumy z serii „Music For….”.A tak na poważnie, to jest to album, który w pewien sposób ma pokazać etapy mojego muzycznego rozwoju, źródła i fascynacje. Więc trudno podać tutaj jedną czy główną inspirację. Można powiedzieć, że inspiracją do tej płyty były wszystkie kompozycje, utwory czy albumy moich ulubionych artystów, od Bacha zaczynając, przez Jarre`a, Vangelisa, Kitaro, Bilińskiego, na Royksopp kończąc.
M.W : Kolejne stacje metra dla mnie to wspaniała wycieczka nie tylko metrem, ale mam wrażenie, że skupiłeś się mocno na wygrzebaniu ze swojego studia te cudnych stareńkich analogowych cacek. Bardzo jestem ciekaw jak w dobie cyfryzacji udało ci się wyprodukować tak natchnioną el- muzykę daleką od tych zabiegów komputerowych, które według mnie zabijają ducha muzyki w tych czasach?
T.P : Z zamiarem nagrania płyty stworzonej wyłącznie na starych instrumentach analogowych z lat 70-tych ub. wieku nosiłem się już od dłuższego czasu. Chciałem się sprawdzić. Zobaczyć czy w dzisiejszych skomputeryzowanych czasach, można jeszcze skomponować muzykę używając dawnych, prostych jakby się wydawało narzędzi, stworzyć ją od podstaw, tylko przy pomocy wyobraźni i w większości monofonicznych syntezatorów. Chciałem na własnej skórze przekonać się, co mogli czuć pionierzy gatunku, a obecnie ikony, jak Vangelis, Tangerine Dream, Jean Michel Jarre, czy Wendy Carlos, tworząc czy nagrywając całe płyty na tych instrumentach. To niesamowite przeżycie, uczące pokory i szacunku do instrumentów i właśnie, dlatego ta płyta jest niejako hołdem dla tych artystów, którzy w latach 70-tych wynieśli muzykę elektroniczną na szczyt.
M.W : Jest stacja metra gdzie wchodzę niemalże w uduchowioną muzykę oscylującą o transkrypcje dzieł wielkich kompozytorów muzyki klasycznej. Ten utwór udowadnia nam o twoim talencie i wszechstronności czy bliska ci jest wobec tego twórczość muzyki klasycznej? Opowiedz coś więcej o wpływie klasyków na twoją muzykę ? No jeśli takowy istnieje?
T.P : Oczywiście, muzyka klasyczna bardzo na mnie oddziaływała przez długi czas i nadal oddziałuje. Uwielbiam ją. Jestem dyrygentem z wykształcenia i z racji studiów muzycznych, przerabiałem całą historię muzyki. To fascynująca podróż. Zawsze inspirowała mnie muzyka Bacha, Beethovena, Haendla, Vivaldiego czy później utwory impresjonistyczne, np. Debussy`ego. W ogóle uwielbiam impresjonizm, zarówno w malarstwie, jak i muzyce. Ale także bardzo cenię sobie perfekcję i motorykę muzyki baroku. Na płycie MUSIC FOR SUBWAY niekiedy starałem się pokazać odniesienia do Bacha, jednego z moich idoli okresu baroku. Był geniuszem.
M.W : Czy to prawda, że tą płytą masz zakończyć wydawanie płyt? Mam nadzieje, że nadal będziesz wydawał, a zadaję ci te pytanie w związku z radiem Rona Bootsa „Dreamscape”. Ostatnio właśnie Ron zaprezentował jeden z utworów z twojej nowej płyty. Myślę, że to znakomita motywacja by dalej tworzyć choćby dla garstki wiernych fanów. Co myślisz o tym ?
T.P : Zaprezentowanie jednego z moich utworów w radiu Rona Bootsa oczywiście poczytuję sobie za wielki komplement i honor. To bardzo miłe, że moja muzyka jest doceniana również w tak poważanych audycjach, bardzo się z tego cieszę i dziękuję. Takie gesty oczywiście motywują i czasami skłaniają do refleksji nad dalszą drogą muzyczną. Ale prawda jest taka, że doszedłem do takiego momentu w życiu, że chcę zrobić coś więcej w muzyce, trochę inaczej, szerzej, nie ograniczając się tylko do klasycznej muzyki elektronicznej. Wszystko, co chciałem osiągnąć i zakładałem sobie, jako cel, tworząc projekt, ODYSSEY, osiągnąłem. Czuję, że w tzw, „el-muzyce” nic nowego nie zrobię i niczego nowego nie wniosę. I w związku z tym, faktycznie zamierzam zakończyć działalność projektu ODYSSEY. MUSIC FOR SUBWAY – Symphony For Analogues była ostatnią studyjną płytą ODYSSEY`a. Obecnie przygotowuję jeszcze płytę kompilacyjną, podsumowującą jedenaście lat twórczości. Będzie to dwupłytowy album pt. THE ESSENTIAL, zawierający najważniejsze utwory z wszystkich dotychczasowych płyt, ale w nieco innych wersjach. Więc polecam. Nie jest jednak prawdą, że przestaję wydawać płyty w ogóle. Ponieważ mam zamiar teraz skupić się na działalności mojego drugiego projektu pod nazwą RND i pod tym szyldem teraz wydawać i realizować swoje pomysły. Obecnie czekam na wydanie trzeciej już z kolei płyty, która ukaże się nakładem jednej z wytwórni z Hong Kongu. Mam też w głowie pomysły już na kolejny album lub dwa albumy. A wracając jeszcze do el-muzyki, mam w planach współpracę, jako producent i współkompozytor płyty jednego z bardzo zdolnych polskich muzyków elektronicznych. Więc jest co robić i najbliższe miesiące będą na pewno pracowite. Koniec ODYSSEY`a jest tylko końcem pewnego etapu, projektu. Teraz będę działał muzycznie pod szyldem RND i jak już wspomniałem zajmę się także produkcją innych el-muzyków.
M.W : Opowiedz coś więcej o swojej przygodzie z twórczością Jarre`a. Wiem, że Damian Koczkodon ( blog el music) ciebie wypytał odnośnie pasji to muzyki mistrza Jarre`a, ale właściwie, co ciebie ujmuje w jego muzyce ?
T.P : Jean Michel Jarre był w moim życiu praktycznie od zawsze. Słucham jego muzyki od dziecka. Inspirowało i nadal inspiruje mnie jego podejście do muzyki, jego poszukiwania sonorystyczne z czasów pracy z Pierrem Schaefferem, szukanie dźwięków w otaczającym świecie, tworzenie pejzaży dźwiękowych niczym malarz na płótnie. To podejście bardzo artystyczne, głębsze niż zwykłe granie nut. Sam uwielbiam awangardę, zwłaszcza przedstawicieli muzyki konkretnej. Czasami sam czerpię w mojej twórczości z ich dokonań. Jarre jest artystą absolutnym. On widzi świat, jako jedno wielkie twórcze podwórko, tak pod względem muzycznym, jak i plastycznym, wizualnym. Podoba mi się przesłanie, które idzie też za jego muzyką, jej głębszy wymiar. Chwytliwe melodie niektórych jego utworów dają popularność, ale oprócz nich, jest na jego płytach jeszcze wiele muzyki dla prawdziwych koneserów. Zawsze jest to drugie dno. I to mi się bardzo podoba.
M.W : Zawsze mnie intryguje niezwykła współzależność i zarazem spójność twojej muzyki z okładkami. Cenię sobie bardzo twórczość Michała Karcza. Jak myślisz czy w dobie bezdusznego wpatrywania się w TV oprócz muzyki okładka jeszcze może ludzkie oko zachęcić do tego, aby wgryźć się bardziej w muzykę czy koncepcje albumu? Jak widzisz tą kwestie z punktu widzenia MUZYKA?
T.P : Bardzo mnie cieszy, że jeszcze ktoś zwraca uwagę na okładki. Faktycznie, mam wrażenie, że dziś dla wielu okładki stają się często zbędnym balastem. Człowiek zrobił się „konsumpcjonistyczny”, chce mieć produkt, a nie dzieło artystyczne, które można potrzymać w rękach, powąchać, poczytać. Tak jest z samą muzyką, grafiką, okładkami czy książkami. To wszystko zeszło na dalszy plan. Często tez widzę, że popularne płyty mają bardzo proste okładki, nic niewnoszące, ot tak, żeby sprzedać produkt. Ja widzę to trochę inaczej. Jako, że staram się tworzyć muzykę „do myślenia”, gdzie czasami trzeba przysiąść, zatrzymać się, wsłuchać, a nie do bezmyślnego słuchania, myślę, że wszystkie czynniki są ważne w odbiorze danego albumu, od muzyki oczywiście poczynając, przez okładkę, grafikę, na zawartości tekstowej kończąc? Tak jak mówisz, zawsze staram się wybierać takie okładki, które odzwierciedlałyby w pośredni lub bezpośredni sposób to, co mam zamiar przekazać daną muzyką. Z mojego punktu widzenia, okładka to wizytówka płyty, jeśli będzie mizerna, nikt się nie zatrzyma i nie zainteresuje. Jeśli będzie ciekawa i frapująca, to może ktoś się skusi, może coś dostrzeże, przeczyta wkładkę, posłucha i zrozumie, „co autor miał na myśli”. Okładki płyt są małymi dziełami sztuki i należy to pielęgnować.
M.W : Opowiedz o wpływie lektury SF na twoje tworzenie muzyki. Może podasz jakieś konkretne tytuły, które ciebie na tyle zaintrygowały, iż postanowiłeś spłodzić swoje przemyślenia w formie muzyki elektronicznej czy klasycznej?
T.P : Literatura SF oczywiście była obecna w moim życiu i zainteresowanie nią wpłynęło na moje postrzeganie pewnych spraw. Nietrudno też zgadnąć, że w głównej mierze na moją muzykę wpłynęła twórczość Arthura C. Clarke`a. Jego wyobraźnia prześcigała epokę, w której żył. Wizje rozciągane w nowelach czy powieściach, takich jak „Songs Of Distant Earth”, „Śniegi Olimpu” czy mojej ukochanej „Odysei Kosmicznej” do dziś mogą służyć, jako wzór geniuszu, pomysłowości i umiejętności syntezy wielu gatunków, techniki, sztuki i duchowości. Do Odysei Kosmicznej wracam dość często i zawsze znajduję jeszcze coś. To piękne. Jak wspominałem w wywiadzie dla Damiana Koczkodona (http://elmuzyka.blogspot.com/ ), praca z syntezatorami ma dużo wspólnego z zagłębianiem się w świat literatury SF? To jest zawsze zagadka, którą można porównać z odkrywaniem tajemnic kosmosu. Zaczynając pracę, nie wiesz, dokąd ona cię zaprowadzi.
M.W : Właściwie, co to jest MUZYKA? Jak możesz zinterpretować to słowo – czym dla ciebie jest Muzyka ?
T.P : Muzyka to najprościej mówiąc, emocje. Muzyka przez swoje piękno, ale też poprzez wachlarz brzmień może wyrażać wszystko to, czego pragniemy, chcemy, kochamy, boimy się, itd. To piękne „narzędzie”, dzięki któremu, twórca wprowadza nas w swój bogaty a czasami przerażający świat wyobraźni. Muzyka służy do wywoływania i przywoływania różnych uczuć i to jest jej nadrzędna rola i siła. I to jest w niej piękne. Muzyka jest pięknem
M.W : Dziękuję Tomaszu za udzielenie mi wywiadu i życzę dalszego trwania w swojej muzycznej pasji 🙂
T.P : Ja również dziękuję i pozdrawiam.
Mariusz Wójcik
Polecam : Odyssey: The Sentinel (Oxygeum)
Pingback: ODYSSEY – THE ESSENTIAL – vol. 1, 2, 3 (3 CD Album) | phaedra